niedziela, 22 listopada 2015

"Tymczasowy klon Kaitou Kida", czyli dounjinshi "Meitantei Conan" oraz "Magic Kaito 1412" - Część IV

~~<Shinichi>~~
Minęło dwadzieścia minut od kiedy Kuroba się rozłączył. Powiedział, że będzie za pół godziny, ale jak ma zamiar tak szybko się tu pojawić?
Nakamori nie odezwała się do mnie ani słowem, tylko od czasu do czasu patrzyła się na mnie z podejrzliwością. Byliśmy w pociągu, który kursował prosto do Fukuoki. Przed chwilą ruszyliśmy z trzeciej od końca stacji. Będziemy na miejscu za jakieś siedem minut. Mój telefon zadzwonił, więc powiedziałem Nakamori, że zaraz wrócę. Ruszyłem do kolejnego wagonu, po drodze odbierając komórkę. Nawet nie zdążyłem powiedzieć "Halo?", bo od razu usłyszałem:
- Tu Kaito. Gdzie jesteście?
- Na stacji XXX.
- Co masz na sobie?
Odpowiedziałem na pytanie, po czym popatrzyłem przez okno.
- Okej. Na następnej stacji wyjdź ostatnimi drzwiami. To na razie! - rozłączył się.
Naprawdę jest już tak blisko? Ale jak to możliwe?
~Stacje XXY. Stacja XXY~ powiedział kobiecy głos, po czym pociąg stanął, a drzwi się otworzyły. Zgodnie z poleceniem wysiadłem z pociągu. Poczułem, jak ktoś poklepał mnie po ramieniu, więc się odwróciłem. Zobaczyłem Kurobę Kaito, uśmiechającego się tym swoim krzywym uśmiechem. Ubrany był w to, co ja.
- Jak ty... - nie dane mi było dokończyć, bo chłopak położył palec na ustach, po czym powiedział:
- Magik nie ujawnia swych sztuczek publice. No to na razie, mój klonie! Dzięki za dzisiaj!
I wszedł do pociągu, zostawiając mnie samego na peronie. Po chwili pociąg ruszył, a ja w oddalającym się oknie zobaczyłem uśmiechniętą twarz skrytą pod monoklem i białym kapeluszem. Chociaż mogła to być tylko moje wyobraźnia...
~~<Kaito>~~
Ach, ten Kudo! Zostawił Aoko w tak złym humorze! Co za facet tak robi?! ...ja... Westchnąłem i zająłem miejsce obok przyjaciółki.
- Ej, Aoko! Co ci się stało? Twoja twarz jest jeszcze brzydsza niż zwykle!
Dziewczyna odwróciła się nagle w moją stronę i zapytała z wyrzutem:
- Gdzie byłeś, Kaito?!
- Tylko w innym wagonie...
- Nie o to mi chodzi! Przez ostatnie pół godziny zachowywałeś się strasznie dziwnie. Dopiero teraz jesteś sobą. To był ktoś inny, nie ty!
- Co ty mówisz, Aoko? Byłem tutaj ciągle z tobą.
- Właśnie, że nie!
- A właśnie, że tak.
- No to czemu się dziwnie zachowywałeś?
- No bo źle się czułem - odpowiedziałem, drapiąc się po twarzy. - A teraz już mi lepiej...
- Mogłeś powiedzieć wcześniej! Wtedy byśmy nie jechali! Bakaito!
- Nie no... Znowu Bakaito? Naprawdę? - zapytałem przybierając żałosną minę. Aoko odwróciła głowę do okna. Jej twarz była czerwona jak zawsze, gdy się ze mną kłóciła.
 - Wracamy - powiedziała nagle nadal patrząc się na umykający krajobraz.
- Co? Jesteśmy prawie na miejscu! Czemu mamy wracać?
- Mówiłeś, że źle się czujesz, co nie? A więc wracamy.
- Ale mówiłem też, że już mi lepiej...
- Głupek! Wracamy i już!
- Myślałem, że chcesz pojechać do Fukuoki...?
- Zmieniłam zdanie. A jeśli tak bardzo chcesz gdzieś ze mną pójść, to chodźmy do wesołego miasteczka w naszym mieście.
- A... okej - zgodziłem się. Nie to, że chciałem z nią iść, ale wygląda na to, że ona chciała, więc nie było potrzeby by się z nią kłócić. Niech ma choć raz, co chce!
~~<THE END>~~





I oto koniec mego fanfiction! Podobało się? Jak tak, to czy moglibyście dodać komentarz albo zaznaczyć waszą opinię pod tym postem???

sobota, 21 listopada 2015

"Tymczasowy klon Kaitou Kida", czyli dounjinshi "Meitantei Conan" oraz "Magic Kaito 1412" - Część III

~~<Kaito>~~
Zostały jeszcze trzy minuty. Mój dzisiejszy cel znajdował się w willi biznesmena Hoaru. Był to, należący do jego żony, naszyjnik z dużym rubinem, noszący nazwę Rose. Ten gościu ma strasznie wielką tą willę! Normalnie dwa muzea by się w niej zmieściły!
Rose został umiejscowiony w szklanej gablocie, która z kolei znajdowała się w obszernym pomieszczeniu wypełnionym funkcjonariuszami policji. Postanowiłem zabrać rubin, pojawiając się w gablotce.
19.00. Sięgnąłem ręką do góry, odsuwając materiał, na którym leżał naszyjnik. Raz, dwa i Rose znalazł się w moim posiadaniu. Łatwo po-
Drrr, drrr, drrr. Drrr.
- Czyj to telefon?! - krzyknął inspektor Nakamori. Poznałem go po głosie. Na pewno teraz wśród jego podwładnych nastąpiło zamieszanie. No właśnie, ciekawe, czyj to- Zaraz, zaraz... dźwięk dochodzi z-
- Inspektorze! Dźwięk dochodzi z gablotki! - krzyknął nagle jakiś glina.
- Z gablotki?!
- To Kaitou Kid!!
Chciałem pozostać dziś niezauważony, ale ten plan diabli wzięli w momencie, gdy zadzwonił mój telefon. Że też jej nie wyciszyłem! Nie zostało mi więc nic innego, niż opuszczenie mojej kryjówki. Szybko wyskoczyłem z wnętrza gablotki i stanąłem obok niej. Policjanci już chcieli się na mnie rzucić, ale ja podniosłem rękę, a w drugą złapałem telefon, który po chwili odebrałem.
- Halo? - zapytałem.
- Kuroba? To ja, Kudo Shinichi  - usłyszałem tuż przy uchu.
- A! To ty! Coś się stało?
Policjanci patrzyli się na mnie w osłupieniu i nie wiedzieli, co mają robić. Nawet inspektor Nakamori wyglądał na zagubionego. Uśmiechnąłem się.
- Mówiłeś, że Nakamori nie będzie podejrzewać, że nie jestem tobą, co nie?
- Mhm.
- Wygląda na to, że się skapnęła...
- Co?! - krzyknąłem tak głośno, że aż wszyscy tu zebrani drgnęli.
- Przed tym powiedziała, że podejrzewała cię o to, że jesteś Kaitou Kidem, a potem chyba coś w moim zachowaniu sprawiło, że się dowiedziała, że nie jestem tobą. Kuroba... co teraz robisz?
- Właśnie szukamy Kida, bo przed chwilą zaczął zwiewać - powiedziałem bardzo poważnie. W tym właśnie momencie inspektor Nakamori postanowił się odezwać:
- Hej, Kid! Co ty robisz?! Łapcie go! - to ostatnie skierował trochę głośniej do swoich podwładnych.
- Słyszałeś? Musimy łapać Kida - powiedziałem, przeskakując nad zdziwionymi głowami. - Potem oddzwonię. Możliwe, że będę za jakieś pół godziny. Do tego czasu wymyśl coś, panie wielki detektywie ze wschodu!
Rozłączyłem się. Pobiegłem przed siebie i barkiem wybiłem okno, przy okazji detonując bombę dymną. Rozłożyłem swoją lotnię i wzleciałem w niebo. Podniosłem Rose w górę tak, żeby rubin złapał księżycowe światło.
- To też nie ten... - westchnąłem. - Trzeba go oddać.
Potoczyłem wzrokiem po chodniku. Inspektor Nakamori rozglądał się po okolicy, od czasu do czasu patrząc w niebo. Jeszcze mnie nie zauważył... Przyczepiłem naszyjnik do małego balonika i rzuciłem go w stronę inspektora. Po chwili wylądował na jego głowie. Ten szybko go złapał i spojrzał jeszcze raz na niebo. Kiedy w końcu mnie zobaczył, pomachałem mu i skierowałem się w stronę Fukuoki.
- A niech cię, Kid...!

piątek, 20 listopada 2015

"Ptak"

Ptak w dziobie gałązkę trzyma
I tak się jego robota zaczyna.
Szuka gałązek raz, drugi, trzeci,
Gdy jakąś znajdzie, złapie ją i odleci.
Szuka wciąż nowych, schyla się, wzlatuje
I wciąż gniazdko dla swego potomstwa buduje.

"Tymczasowy klon Kaitou Kida", czyli dounjinshi "Meitantei Conan" oraz "Magic Kaito 1412" - Część II

~~<Kaito>~~
- A więc tak to wygląda, staruszku - powiedziałem, liżąc moje ulubione czekoladowe lody.
- Spotkałeś na ulicy swojego klona, młody mistrzu? - staruszek wyglądał na zdziwionego.
- Mhm. Ale mam farta, co nie? - chwila ciszy. - Ja ci mówię, staruszku, ta Aoko coś podejrzewa. Ten wyjazd jej i Kudo, i jednoczesny skok Kida, powinny raz na zawsze wybić jej to z głowy. Da mi w końcu święty spokój i przestanie zawracać mi głowę przed każdym występem.
- Ale, młody mistrzu, jesteś pewien, że wszystko będzie dobrze?
- Mówimy tu o wielkim detektywie ze wschodu! Co ma pójść nie tak?
- Właśnie o tym mówię, młody mistrzu. Czy twoja tożsamość nie zostanie przez niego odkryta?
- Spokojnie, spokojnie. Wszystko będzie okej i nic się nie wyda.
- Masz rację, młody mistrzu...
Jii dalej wycierał te swoje kieliszki, a ja właśnie zjadałem wafla, którego popijałem kawą. Spojrzałem na zegarek. Jeszcze godzina i dwadzieścia pięć minut do 19.00. Trzeba już zaczynać przygotowania.
- Pokaż, co tam masz na dzisiaj, staruszku.
~~<Shinich>~~
Zgodziłem się na prośbę Kuroby, bo przecież nie miałem żadnych planów na dzisiaj. Zgadzam się z nim, że wyglądamy podobnie. Nawet mamy podobne głosy. Tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju. Ten chłopak najpewniej jest magikiem, czy kimś takim, więc co zrobię, gdy ta cała Nakamori poprosi mnie, żebym pokazał jej jakąś sztuczkę? Jeszcze nie wiem, ale gdyby tak się stało, będę musiał szybko coś wymyślić.
Za dwadzieścia pięć siódma. Upewniłem się, że mam wszystko, po czym ruszyłem pod wskazany mi adres. Dotarłem na miejsce po piętnastu minutach, więc nie mając nic do roboty, od razu zadzwoniłem do drzwi.
- Już idę! - odezwał się po chwili kobiecy głos. Gdzieś już go słyszałem... Drzwi się otworzyły.
- O! Kaito - dziewczyna wyglądała na zaskoczoną. Miała brązowe włosy sięgające do łopatek i niebieskie oczy. Wyglądała jak... Ran? Ale to nie może być ona. Więc to...
- Yo, Aoko! - powiedziałem, starając się brzmieć jak Kuroba. Chyba mi się to udało, bo dziewczyna nie wyglądała, jakby nabrała podejrzeń.
- Coś wcześnie jesteś, Kaito. Mieszkasz bardzo blisko, więc zawsze, gdy zapraszałam cię do siebie byłeś albo na styk, albo się spóźniałeś... - zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów, więc przez chwilę nie wiedziałem, gdzie podziać oczy. - Aleś się wystroił! Nie wiedziałam, że weźmiesz to na aż tak poważnie.
- T-tak sądzisz? - zapytałem, drapiąc się po głowie i uśmiechając krzywo. Nie mogłem powiedzieć, że się wystroiłem, jak to określiła. Ubrałem, jak zwykle, białą koszulę, spodnie garniturowe i marynarkę tego samego, niebieskiego koloru. Był to mój "strój wyjściowy". Najwyraźniej Kuroba nie bierze na poważnie wyjść z Nakamori, oznacza to, że z nią nie chodzi. Gdyby było inaczej, raczej nie prosiłby mnie, bym zajął jego miejsce. Ze sposobu, w jaki Nakamori się do mnie odezwała i z tego, co powiedziała, mogę wywnioskować, że znają się od dawna. Najprawdopodobniej są przyjaciółmi z dzieciństwa.
- Co tak stoisz, jakbyś był tu pierwszy raz? Wchodź do środka! Nie jadłeś obiadu, co nie? Jesteś głodny?
- Nie, nie - zaprzeczyłem. - Zjadłem coś w domu. Dzięki za propozycję.
Wszedłem do środka, ściągnąłem buty i ruszyłem do kuchni, kierując się ledwie wyczuwalnym zapachem jedzenia. Zobaczyłem na stole pusty talerz i niedopitą herbatę. Nakamori szybko złapała talerz i włożyła go do zlewu.
- A może chcesz się czegoś napić?
- Nie, dzięki - odpowiedziałem i usiadłem przy stole. Dziewczyna podniosła kubek i jednym łykiem wypiła jego zawartość, po czym odłożyła go do zlewu i zaczęła zmywać naczynia. Patrzyłem się na nią w milczeniu. Po chwili skończyła i odwróciła się do mnie, z wypiekami na twarzy.
- Pójdę się przebrać, zaraz wrócę. Jak chcesz, to weź sobie coś z lodówki.
Pokiwałem głową i podążyłem wzrokiem za jej sylwetką, która po chwili zniknęła w korytarzu. Z chęcią rozejrzałbym się po domu, ale powstrzymałem swoją ciekawość i grzecznie czekałem aż Nakamori wróci.
Stało się to dokładnie po trzech minutach. Ubrała się w ładną, białą sukienkę i błękitne bolerko. Przed chwilą nałożyła jeszcze jasny kapelusz z dość szerokim rondem i stanęła przede mną, pytając się, jak wygląda.
- Bardzo ładnie - odpowiedziałem, uśmiechając się. Twarz Nakamori w jednej chwili pokryła się rumieńcem. Szybkim krokiem ruszyła do drzwi, chcąc ukryć zmieszanie. Poszedłem za nią.
- No to idziemy! Cel: stacja kolejowa! - powiedziała, trochę za głośno, gdy przekręciła klucz w drzwiach.
Uśmiechnąłem się. Oczywistym jest, że ona bardzo lubi Kurobę.

wtorek, 17 listopada 2015

"Tymczasowy klon Kaitou Kida", czyli dounjinshi "Meitantei Conan" oraz "Magic Kaito 1412" - Część I

~~<Kaito>~~
- Dzisiejszy skok zapowiada się na bardzo łatwy - powiedziałem do siebie, uśmiechając się. Siedziałem właśnie w swojej ławce, przeglądając wiadomości na tablecie. - Ciekawe, co na dzisiaj przygotował dla mnie inspektor Nakamori... - zaśmiałem się. Ktoś mocno klepnął mnie w ramię. - Aaa! - krzyknąłem. Tablet prawie wyleciał mi z rąk. Obejrzałem się za siebie. - A, to tylko ty, Aoko.
- Jak to "tylko ja"? - moja przyjaciółka wyglądała na oburzoną. - Zapomniałeś o naszej obietnicy odnośnie dzisiaj?
- Jakiej obietnicy? - zapytałem, szczerze zdziwiony. Obietnica? Dzisiaj? Przecież na dzisiaj zaplanowałem swój skok. Nawet wysłałem notkę odpowiednio wcześniej.
- Ech... Same z tobą problemy... Przecież umawialiśmy się w poniedziałek, że pojedziemy dziś do Fukuoki!
- Do Fukuoki? Przecież to bardzo daleko! - na pewno nie obiecywałem wyjazdu na drugi koniec kraju w dniu, w którym wysłałem notkę o następnym skoku Kaitou Kida, który odbędzie się dzisiaj. Jeśli tak by było, zaplanowałbym ten dzień odpowiednio wcześniej. - Nie pomyliło ci się coś, Aoko? Musiało chodzić o jutro.
- Nie, to na pewno było dzisiaj. Mieliśmy się spotkać o 19.00 pod moim domem.
19.00. Godzina, którą podałem w notce. Ta dziewczyna musiała to wszystko zmyślić. Pewnie jeszcze do końca nie wyzbyła się podejrzeń odnośnie mojej osoby. Po tamtej randce powinna przestać sądzić, że jestem Kaitou Kidem, ale najwidoczniej nadal mi nie wierzy. I słusznie, przecież domyśla się prawdy. Tylko pogratulować jej spostrzegawczości. Ale biada mi, jeśli moja druga tożsamość zostanie odkryta. Coś się wymyśli. Pamiętaj o pokerowej twarzy.
- Okej... - chyba trochę za długo przeciągnąłem "e", bo zaczęła się na mnie dziwnie patrzeć. - Widzimy się później! Na razie! - powiedziałem, po czym otworzyłem okno i przez nie wyskoczyłem.
- Kaito! Lekcje jeszcze się nie skończyły! - krzyknęła.
- Wymyśl coś, Aoko! Muszę coś załatwić! - odkrzyknąłem i pobiegłem przed siebie, zostawiając wkurzoną Aoko, patrzącą na mnie z okna sali lekcyjnej. Musiałem skontaktować się za staruszkiem i powiadomić go o nieprzewidzianym problemie.
Biegnąc po chodniku, prawie wpadłem na zamyślonego chłopaka. Najprawdopodobniej chodził do liceum i wyglądał trochę podobnie do mnie. Zatrzymałem się dokładnie kilka centymetrów od niego, a on nawet na mnie nie spojrzał i poszedł dalej. Wtem wpadłem na pewien pomysł i w te pędy przystąpiłem do jego realizacji.
- Hej! - zawołałem do niego. Odwrócił się i podniósł głowę. Rzeczywiście był do mnie podobny. Idealnie nadawał się do mojego planu. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Do mnie mówisz? - zapytał się wskazując na siebie. O kurcze! Nawet głos ma podobny! O co w tym chodzi? Pokiwałem głową.
- Słuchaj - zacząłem, podchodząc do niego. Jest taka sprawa... Mógłbyś mi pomóc?
- Zależy o co chodzi - odpowiedział. Zatrzymałem się kilka kroków przed nim z rękami w kieszeniach.
- Koleżanka mi wmawia, że obiecałem jej wycieczkę do Fukuoki dzisiaj o 19.00. Tyle, że ja o tej godzinie mam niecierpiącą zwłoki sprawę i po prostu nie mogę jej odwołać. Mógłbyś pójść za mnie?
Chłopak wyglądał na bardzo zdziwionego i podejrzliwego. Przez chwilę się zastanawiał, po czym uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Okej. A można wiedzieć, co takiego ważnego masz do roboty?
- Obiecałem takiemu jednemu inspektorowi, że pomogę mu w przygotowaniu wszystkiego do złapania Kaitou Kida, więc nie mogę tak po prostu powiedzieć, że jednak nie mogę przyjść.
- A nie mógłbyś powiedzieć tej dziewczynie, że jesteś zajęty?
- I tak by mnie ni posłuchała... A tak w ogóle, to jestem Kuroba Kaito - przedstawiłem się, wyciągając przed siebie rękę.
- Kudo Shinichi - odparł, ściskając moją dłoń. - A jak nazywa się ta twoja koleżanka?
- Nakamori Aoko. Córka inspektora Nakamori Ginzo. Mieliśmy się spotkać dziś o 19.00 pod jej domem. Tu masz adres - poruszyłem palcami lewej ręki. W małym obłoczku różowego dymu pojawiła się karteczka z, wspomnianym wcześniej, adresem. Podałem ją mojemu tymczasowemu klonowi. - Nie musisz robić nic specjalnego. Raczej się nie kapnie, że nie jesteś mną, więc bez obaw - poklepałem go po ramieniu, po czym odszedłem, machając mu uniesioną w górę dłonią. Usłyszałem syk, więc odwróciłem głowę do tyłu. Kudo trzymał pieniądze, które przed chwilą "magicznie pojawiły się" na jego poklepanym przeze mnie ramieniu. Jak ja lubię takie sztuczki! Zaśmiałem się pod nosem. - Te pieniądze powinny pokryć wszystkie koszty. Jeśli zabraknie albo co to zadzwoń do mnie. Masz mój numer na kartce w kieszeni.
Chłopak wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął z niej karteczkę, o której przed chwilą mówiłem. Patrzył się na nią z nieokreślonym wyrazem twarzy. Po chwili schował ją z powrotem wraz z pieniędzmi, powiedział "cześć" w moją stronę i poszedł, myśląc nad czymś.
Na pewno się nie wyda. Przecież to ten super licealny detektyw ze wschodu! Jest piekielnie mądry i chytry. Uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę salonu bilardowego "Pod błękitną papugą".

piątek, 16 października 2015

Magiczny pierścień II #01

Samolot przed chwilą wylądował. Rozpięłam pasy i wraz z ciocią poszłam na lotnisko po nasze walizki. Moja opiekunka zawołała taksówkę i pojechałyśmy do domu.
***
Przekroczyłam próg naszego nowego mieszkania. Był to jednopiętrowy domek, który wcześniej zamieszkiwała moja babcia.
Jako, że byłam bardzo zmęczona podróżą doczłapałam na piętro i zajęłam najgłębiej położony pokój. Półprzytomna opadłam na łóżko i od razu zasnęłam, nie ściągnąwszy nawet butów.
***
Obudziłam się gdzieś około południa i od razu poczułam, że mój brzuch domagał się jedzenia. Tak się złożyło, że moja ciocia akurat przygotowywała lunch. Wzięłam z talerza dwie kanapki, po czym poszłam na obchód domu.
Ściany salonu miały limonkowo-cytrynowy odcień. Całą podłogę pokrywała zielona, puszysta wykładzina. Zdjęłam kapcie i błądziłam bosymi stopami po miękkim dywanie.
Na środku pokoju stał okrągły, jasnobrązowy stolik. Przy ścianie równoległej do drzwi stała beżowa sofa. Naprzeciwko sofy, na przeciwległej ścianie wisiał duży telewizor. Nad oknami wisiały zielone zasłony, pasujące kolorem do wykładziny. Pomiędzy oknami znajdowały się drzwi na ogródek. Postanowiłam, że zajrzę tam później.
Kuchnia była utrzymana w pomarańczowych i brązowych odcieniach. Pomarańczowe kafelki pasowały do zasłon tegoż samego koloru. Drewniane szafki przykryte były szklanym blatem ze wzorem w cynamon i pomarańcze. Pośrodku stał stół z czterema krzesłami.
Wyszłam z kuchni i poszłam do łazienki. Była ona biało-błękitna. Najpierw moją uwagę przykuła podłoga dosyć dużego prysznica. Przykrywała ją biało-błękitno-srebrna mozaika układająca się na śliczny kwiatek nierozpoznawalnego dla mnie gatunku.
Z prawej strony prysznica stała pralka. Mimo tego, że stały tu jeszcze dwie niemałe szafki, toaleta i umywalka, a na podłodze leżał biały dywan w niebieskie cętki, było tutaj bardzo dużo miejsca.
Gdy wyszłam z łazienki, z prawej strony dostrzegłam schody na piętro, których nieświadomie użyłam dzisiaj gdzieś około piątej rano tutejszego czasu. Weszłam do swojej sypialni i dokładnie jej się przyjrzałam. Była utrzymana w tych samych kolorach, co salon. Połowę pokoju pokrywał gruby, miękki, zielony dywan. W rogu stała narożna, beżowa szafa. Na łóżku leżała zielona pościel w czarne wzorki, tworzące coś na kształt pajęczej sieci. Obok łóżka stał stolik nocny. Ściany były pomalowane w jasnozielone i żółte pionowe pasy, różnej szerokości.
Postanowiłam się teraz rozpakować, a potem oznajmiłam cioci, że wychodzę na miasto.
|
|
|
|
|
|
Wreszcie napisałam pierwszy rozdział opowiadania, które miało być pierwotnie pisane na tym blogu. Jest to Magiczny pierścień. Wymyśliłam je ponad dwa lata temu. Miało swojego pojedynczego, że tak to nazwę, bloga. (Był to zresztą mój pierwszy blog [nadal istnieje!]) Aktualnie ma 48 krótkich rozdziałów i ani śladu końca. Dla tych, którzy czytali to, na poprzednim blogu: opowiadanie to będzie występowało pod trochę inną postacią (dlatego w tytule jest rzymska dwójka).

środa, 14 października 2015

Ma strona na Facebooku

Ostatnio pisałam o stronce mojej koleżanki, a teraz nadeszła pora na moją :D
Sądzę iż jej tematyka jest dosyć duża, a mianowicie: mangi, anime, blogi, muzyka, książki, MMORPG i wiele innych.
Tak jak pisałam w pierwszych postach zapraszam do lajkowania i promowania na niej swoich blogów, polecania filmów, zespołów i innych takich.
Serdecznie zapraszam i liczę na wasze wsparcie!










                    -->TUTAJ<--

Mój przyjaciel DUCH #06

- Nikim? To znaczy?
Filip westchnął. Wyglądał, jakby poważnie się nad czymś zastanawiał. Nagle złapał się za głowę i mocno zamknął oczy. Po chwili upadł, co zszokowało Weronikę.
- Um... Filipie...?
Chłopak otworzył oczy i wstał jak gdyby nigdy nic. Rozejrzał się wokół siebie, po czym spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się do niej. Po chwili znowu upadł, po czym podniósł się i powiedział pod nosem:
- Co za idiota. Jak on mnie wkurza!
Weronika nie wiedziała, jak zareagować, więc po prostu patrzyła się na niego z otwartymi ustami. Filip popatrzył na nią i podrapał się po głowie.
- To właśnie był... eee... drugi ja... tak, tak mogę to nazwać... Czasami tak po prostu się pokazuje i przejmuje kontrolę nad ciałem... Nie przejmuj się tym.
- A... okej...
- Co ja tu miałem... Pytałaś się mnie, co to znaczy, że jestem Nikim, tak? - kiwnięcie głową. - To znaczy, że kiedyś byłem człowiekiem. Umarłem, a właściwie zostałem zabity. Chciałem nadal żyć, więc po śmierci nie zniknąłem i egzystuję w tym oto ciele niewidzialnym dla większości ludzi. Jak już chyba wspominałem, imię dla Nikogo jest jak tlen dla ludzi. (Jednak o tym jeszcze nie mówiłem) Bez niego jesteśmy bezbronni i możemy paść ofiarą złych duchów. Jednak, gdy człowiek nam je nada, zyskujemy moc i nawet możemy na chwilę znów stać się człowiekiem.
- To znaczy, że możesz być człowiekiem?
- Tak, ale nie od razu - krótka przerwa. - Chciałbym cię o coś prosić.
- Tak?
- Mogłabyś mi nadać nowe imię?

wtorek, 6 października 2015

REKLAMA

Zainteresowanych zapraszam na Facebook'ową stronę mojej koleżanki. Stworzyła ją niedawno i ma dopiero cztery polubienia. Na razie dodała kilkanaście postów (jak dla mnie ciekawych ;D) Jestem pewna, że dodawałaby ich więcej i częściej, gdyby więcej osób ją polubiło :)
Jak w tytule, ta stronka poświęcona jest grze Five Nights at Freedy's, anime oraz różnym MMORPG. Jeśli ktoś z Was jest ciekawym informacji na te tematy według niej, to zapraszam.
Na razie można by pomyśleć, że to nic ciekawego, ale, tak jak napisałam powyżej, jestem pewna, że więcej polubień i ogólnie więcej zainteresowania zainspirowałoby ją do częstszego wysławiania się ;)
Serdecznie zapraszam!
                  -->TUTAJ<--

sobota, 26 września 2015

Mój przyjaciel DUCH #05

- Jak to: uszkodzoną nogę? - zapytała z niedowierzaniem.
- Ano tak jak słyszysz. Twoja lewa noga została zgnieciona przez fotel kierowcy. Gdyby drugi ja tam nie był, nie żyłabyś. Tak jakby cię uratowałem, ale za to masz uszkodzoną nogę i, najprawdopodobniej nie będziesz już mogła biegać ani szybko chodzić.
- ... Zaraz, zaraz... Drugi ty? Tak jakby mnie uratowałeś?? Co to ma znaczyć?
Filip westchnął, po czym odpowiedział:
- No bo... to byłem ja, ale jednak nie ja... - Weronika spojrzała na niego jak na wariata, więc walnął prosto z mostu - Mam rozdwojenie jaźni, dotarło? - Dziewczyna miała jeszcze głupszą minę niż chwilę temu. - Nie wierzysz mi? Nie zauważyłaś, że ja z teraz różnię się od tego mnie w twojej głowie, którego spotkałaś podczas śpiączki? - kiwnięcie głową. - No właśnie. To nie byłem ten "ja". "Ja" z teraz w nosie miałem, czy będziesz spać przez resztę życia, ale tamten, gdy tylko się ujawnił, od razu pobiegł ci na ratunek. Kapewu?
Powtórne kiwnięcie głową. Po chwili Weronika się otrząsnęła i spojrzała się na niego z wyrzutem.
- "W nosie miałem, czy będziesz spać przez resztę życia"? Chyba cię nie lubię.
Chłopak złapał się za pierś, jakby uderzyła w niego strzała.
- I z wzajemnością. Z chęcią bym sobie teraz poszedł, ale niepisany "Niczyj kodeks" nakazuje pomagać osobie, która nadała ci imię.
- "Niczyj kodeks"? Czym ty jesteś?
- Nie czym, tylko kim, jak już. Jestem Nikim.

wtorek, 22 września 2015

Mój przyjaciel DUCH #04

- Filipie? Filip! - kiedy została sama w pokoju, Weronika przypomniała sobie o chłopaku, który pomógł jej się wydostać ze śpiączki. Przez chwilę wołała jego imię, lecz w końcu dała sobie z tym spokój, myśląc, że był wytworem jej wyobraźni. - Musiałam go sobie wymyślić - powiedziała, wzdychając. Zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła, krzyknęła ze strachu, widząc przed sobą białą czuprynę i wpatrujący się w nią fiołkowy wzrok.
- Nie wymyśliłaś mnie sobie i, prawdopodobnie, możesz mnie widzieć także w realu. Chyba, że nadal jesteś nieprzytomna i po prostu znowu ingeruję w twoją podświadomość. Chociaż nie sądzę, żebym to robił... Hmmm... Czemu mnie widzisz? - spytał chłopak po chwili.
- A-a skąd mam wiedzieć? Raczej... Czemu unosisz się w powietrzu?!?
- Zastanawiające, prawda? Ja sam tego nie wiem. Po prostu pomyślałem o tym i się unoszę. A także mogę zrobić tak - chłopak podleciał pod sufit i na nim stanął. - I tak - tym razem przeszedł przez ścianę. - Jest to dla mnie naturalne, tak jak oddychanie dla ciebie. Po jakimś czasie nawet o tym nie myślę i po prostu sobie latam zamiast stać lub chodzić. No, ale mniejsza z tym. Nie czujesz, że masz uszkodzoną nogę?

Poprzedni rozdział.

Mój przyjaciel DUCH #03

W kącie pokoju stał chłopak. Miał on białe włosy i fiołkowe oczy. Ubrany był w pognieciony czerwony T-shirt i jasne jeansy, a na nogach miał ciemne trampki. Po chwili uniósł się w powietrzu tak, jakby nie obowiązywały go prawa fizyki. Patrzył się na dopiero co wybudzoną ze śpiączki dziewczynę. To ona mu nadała od tak dawna wyczekiwane imię. Teraz w końcu może zdziałać coś więcej; wraz z imieniem powróciła jego moc, którą dostał dawno temu, a nie mogła być używana z powodu jego braku. Będzie mógł chociaż przez chwilę znowu pobyć człowiekiem...

Poprzedni rozdział.
Następny rozdział.

Mój przyjaciel DUCH #02

Z gardła dotychczas śpiącej dziewczyny wydobył się chrapliwy głos szepczący czyjeś imię, a potem jej oczy się otworzyły. Rudowłosa, siedząca na krześle kobieta drgnęła i obejrzała się na dziewczynę.
- Weronika...? Nie śpisz?
- Nie... śpię...? ...spałam...?
- Weroniko! Weroniko! - krzyk pełen wzruszenia i radości wyrwał się z gardła młodej kobiety, która pod wpływem impulsu przyskoczyła do łóżka i przytuliła się do dziewczynki. - Tak się cieszę, że się obudziłaś!
- Ja... Ile spałam...?
- ...pół roku... Ale teraz się obudziłaś. Nie ma co się martwić. Na pewno wszystko będzie dobrze.
Do pokoju weszła pielęgniarka, a za nią lekarz. Na widok przytomnej Weroniki westchnął z ulgą i powiedział do Laury:
- Widzi pani? Mówiłem, że niedługo się wybudzi. A teraz muszę ją zbadać. Proszę się odsunąć.

Poprzedni rozdział.
Następny rozdział.

poniedziałek, 21 września 2015

"Gwiazdy"

Ciemność.
Światełko
W oddali błyska.
Gaśnie.
Znów wszystko
Ciemność przenika.
I znów się pojawia,
By zniknąć po chwili.
Wnet jasnych punktów
Bez liku przybywa.
Cztery, pięć, osiem,
Nie sposób ich zliczyć.
Rozjaśniają ciemną kopułę,
Sprawiają, że marzenia
Prawdą się stają.
Spadają,
By znów się pojawić.
Przybywa ich więcej i więcej,
Mrugają, rozbłyskają,
Nieme koncerty grają,
Lecz nagle
Wszystkie znikają.
Ciemność także odeszła.
Wszystko światło ogarnia.
Na kopule pojawia się
Punkt jaśniejszy
Niż wszystkie wcześniejsze.
Nie mruga, nie błyska
Tylko powoli się przesuwa
W stronę wyjścia,
By przygotować scenę
Dla kolejnych światełek.

sobota, 19 września 2015

Pusty pokój

"Kiedy patrzysz w dal, widzisz małe obiekty, które w rzeczywistości są niewyobrażalnie wielkie. Tak samo, gdy myślisz o przyszłości, widzisz zalążki marzeń, które po latach stają się prawdą."
Te słowa ciągle rozbrzmiewały w pustym pokoju. Ciągle i ciągle, wydawać by się mogło, że w nieskończoność. Lecz po jakimś czasie słychać było też cichy szept, który z każdym dniem rozbrzmiewał coraz ciszej:
"Patrzę w dal i nic nie widzę. Myślę o przyszłości i czuję pustkę."
Każdy, kto przechodził obok tego pokoju, słysząc cienki głosik mówiący te dwa zdania, odczuwał wielki smutek. Był to bowiem głos dziecka, które zmarło rok temu. Właśnie tam, w tym pokoju.
~~<>~~
Była to drobna, dziewięcioletnia dziewczynka, cierpiąca na nieuleczalną chorobę. Kiedy jeszcze miała babcię, siadała jej na kolanach, patrzyła razem z nią przez okno i słuchała, jak mówi, że małe obiekty, które widzi w oddali, tak naprawdę są dużo większe. Słuchała babcinych opowiadań przedstawiających świat poza jej pokojem i wyobrażała sobie siebie samą chodzącą po kwiecistej łące, bądź moczącej stopy w morskiej wodzie. Kiedy mówiła o tym babci, zawsze potem słyszała, żeby nie rezygnowała ze swoich marzeń i z nadzieją patrzyła w przyszłość, bo kiedyś na pewno jej marzenia staną się prawdą.
Dziewczynka zachowała te słowa głęboko w swoim sercu i zawsze po wyjściu jej babci je powtarzała, jak życiową wskazówkę. Lecz pewnego dnia, babcia do niej nie przyszła. Dziewczynka myślała, że nie mogła po prostu przyjść w tym dniu i że jutro znowu ją odwiedzi. Myliła się. Mijały dni i tygodnie, a ona nadal siedziała samotnie w pokoju, czekając na odwiedziny ukochanej babci. W końcu do jej drzwi, ktoś zapukał i po chwili wszedł do środka. Miał minę pełną współczucia. Oznajmił dziewczynce, że jej babcia nie żyje i wręczył jej list. Siedmiolatka wyglądała, jakby straciła wszelką chęć do życia; jej wzrok był pusty, a oddech znikomy. Przez kilka dni nie chciała nic jeść, aż w końcu otworzyła list od babci.
~~<>~~
"Kiedy patrzysz w dal, widzisz małe obiekty, które w rzeczywistości są niewyobrażalnie wielkie. Tak samo, gdy myślisz o przyszłości, widzisz zalążki marzeń, które po latach stają się prawdą. Szczery śmiech jest najlepszym lekarstwem na złe samopoczucie. Zapamiętaj te słowa, kochanie. Nie rezygnuj ze swoich marzeń. Mimo, że już mnie z tobą nie będzie, proszę, uśmiechaj i śmiej się dla mnie. I nie płacz już więcej."
Po twarzy dziewczynki spłynęły ostatnie dwie łzy, wprost na babcine pismo.
- Dobrze, babciu - wyszeptała drżącym głosem, po czym zmusiła swoje usta do uśmiechu.
~~<>~~
Przez dwa lata po śmierci babci, dziewczynka próbowała żyć tak, jak została przez nią nauczona. Codziennie patrzyła w okno i wyobrażała sobie siebie samą w zdrowym, starszym ciele radzącą sobie w różnych dorosłych sprawach, takich jak chodzenie do pracy, gotowanie obiadu i wychowywanie dzieci. Wyobrażała też sobie inny świat, w którym jej rodzice byli przy niej i wspierali ją w codziennym życiu. Świat, w którym nie była samotna. Była nadal chora, ale nie samotna i smutna.
~~<>~~
Dokładnie dwadzieścia jeden miesięcy po śmierci jej babci, stan dziewczynki diametralnie się zmienił. Nie mogła się nawet przechodzić po swoim pokoju, więc jacyś ludzie przestawili jej łóżko pod okno, żeby mogła przez nie wyglądać. Codziennie dostawała posiłki, ale za namową gospodyni zjadała co najwyżej kilka łyżek zupy, bądź pół bułki. Doktor powiedział, że powinien założyć jej kroplówkę, lecz ona się nie zgadzała, mówiąc, że to i tak już jej nie pomoże, bo, w najlepszym wypadku, zostało jej tylko kilka tygodni życia.
Z każdym dniem marzenia dziewczynki blakły, tak samo jak wspomnienia o rodzicach, którzy ją dawno temu zostawili. Przestała wyobrażać sobie swoją przyszłość, tłumacząc tym, że to i tak nie ma już sensu. Przestała patrzeć w okno, bo już nic nie mogła za nim dostrzec. Otaczały ją tylko pustka i smutek, a także cisza, chociaż w całym domu było głośno. Przestała także przyjmować posiłki, bo i tak nic nie chciała jeść.
Dziewczynka cichutko powtórzyła słowa babci, po czym powiedziała:
- Patrzę w dal i nic nie widzę. Myślę o przyszłości i czuję pustkę. Chcę się uśmiechać, lecz już nie potrafię... Przepraszam babciu - te słowa pochłonęły jej pozostałą energię i dziewczynka odeszła.
~~<>~~
Mimo, że dziewczynka odeszła już rok temu, nadal można zobaczyć jej cień siedzący na łóżku, który patrzył przez okno w dal. Kiedy wytężyło się słuch można było usłyszeć jej cichy szept: "Patrzę w dal i nic nie widzę. Myślę o przyszłości i czuję pustkę." Brzmiał on coraz ciszej i ciszej, aż w końcu zupełnie przestał być słyszalny. Wtedy w pokoju rozbłysło jasne światło, w którym zamigotała sylwetka babci dziewczynki. Cień na łóżku powoli odwrócił się od okna i gdy zobaczył wyczekiwaną osobę, na bladych ustach pojawił się najjaśniejszy, jak tylko mógł, uśmiech.
- Babciu! - ten wypełniony miłością i radością krzyk rozniósł się po domu, po czym obydwa cienie zniknęły obejmując się wzajemnie.
~~<>~~
Do pokoju wbiegła gospodyni. Usłyszała radosny głos, którego nie słyszała od trzech lat, lecz nikogo nie zobaczyła w pokoju, nawet małego cienia siedzącego na łóżku. Kiedy chciała wyjść, kątem oka zobaczyła dwie obejmujące się sylwetki, większą i mniejszą, i rozpoznała w nich dziewczynkę i jej babcię, lecz gdy ponownie się odwróciła znowu nic nie zobaczyła.
~~<>~~
Pomimo, że pokój pozostał już pusty, od czasu do czasu można usłyszeć radosny śmiech małej dziewczynki, który sprawiał, że wszyscy stawali się bardziej radośni.
Nawet upływ czasu nie pozwalał zapomnieć o małej mieszkańce pustego pokoju, a ilekroć ktoś o niej myślał, widział przed oczami jej uśmiechniętą twarzyczkę.
"Wyglądała jak aniołek..."

wtorek, 1 września 2015

Witaj szkoło!

Były wakacje i...
...KONIEC WAKACJI!!!





Życzę w związku z tym powodzenia w nauce dla wszystkich uczniów i studentów (chociaż nawet nie wiem ile trwają ich wakacje i kiedy się kończą...)





















I na koniec tego posta optymistyczny tekst króla Juliana -->

wtorek, 7 lipca 2015

Niecodzienne spotkanie po latach

W kącie stołówki stała niska dziewczyna. Mimo, że znajdowała się w środku nie swojego liceum, nikt nie zwracał na nią uwagi, tak jakby była niewidzialna. Pewnie tak było, ale ona nie zdawała sobie z tego sprawy.
Tkwiła tam tak sobie już kilka tygodni. W ogóle się nie ruszała z miejsca, a nawet nie drgnęła. Tylko jej twarz z każdą godziną miała smutniejszy wyraz.
Pewnego razu jej osoba zwróciła uwagę Johna Goldhope'a. Był on wesołym siedemnastolatkiem, który czasem zachowywał się jak uczeń podstawówki. W swojej szkole znany był z tego, że wierzy w duchy i tym podobne, więc, kiedy się zorientował, że niska nieznajoma była niedostrzegana przez innych, postanowił się z nią zaprzyjaźnić.
- Kim jesteś? - szepnął do niej któregoś razu, gdy szedł do pustego stolika. Dziewczyna drgnęła, zaskoczona i na niego spojrzała. Kiedy upewniła się, że mówił do niej, w jej oczach ukazały się łzy. Całe mnóstwo łez, które spływały z jej policzków tylko po to, żeby po opuszczeniu twarzy zniknęły w powietrzu, wraz z lekkim rozbłyskiem światła.
- Ja... ja... Dziękuję...! - wykrzyknęła wieszając się na jego szyi. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
- Ech...? Za co?? - zapytał zaskoczony jej dotykiem. Był pewny, że duchy są niematerialne, a tu proszę... - Chodźmy stąd - dodał szeptem. Jego rozmowa z dziewczyną-duchem(?) była postrzegana przez osoby trzecie za gadanie samemu do siebie.
- O...Okej... - zgodziła się, zdając sobie nagle sprawę z tego, że inni jej nie widzą.
Weszli na dach, bo John był pewny, że nikogo tam nie zastaną, więc nie zostanie wzięty za jeszcze większego dziwoląga niż którym był wcześniej. Dziewczyna szła bardzo niepewnie, jakby nie robiła tego od bardzo dawna, więc chłopak, odłożywszy uprzednio swoją tackę z jedzeniem, wziął ją na ręce.
Usiedli na podłodze, opierając się plecami do barierki. John czekał, aż jego nowa znajoma zdecyduje się coś powiedzieć, jednocześnie obserwując stado nadmorskich ptaków zmierzających w kierunku zbiornika wodnego, przy którym zostaną nakarmione przez turystów.
- Dziękuję... - dziewczyna powiedziała jedynie to i nie wyglądało na to, żeby zamierzała dodać coś więcej.
- Ale za co mi dziękujesz?
- Za to, że mnie zobaczyłeś. I za to, że mogłam cię znowu spotkać... Dziękuję.
- ... - John wyglądał na zbitego z tropu. - To my się znamy...?
Na jego pytanie odpowiedziało mu tylko kiwnięcie głową.
- A teraz żegnaj, Johnie Goldhope... Czekam na ciebie - po tych słowach dziewczyna wstała i, uśmiechając się, zniknęła w chmurze lekko świecącego pyłku.
Zniknęła... - pomyślał chłopak. Zaraz, zaraz... Czy kiedyś już jej nie widziałem?...
~<>~
Następnego dnia John poszedł do szpitala. Kiedy znalazł się w środku, podszedł do recepcjonistki i zapytał:
- W której sali leży Lena Curtis?
- W sali numer 202 na drugim piętrze... - odpowiedziała zapytana kobieta. Nie zdążyła dodać nic więcej, bo chłopak już pobiegł w stronę schodów. Machnęła za nim ręką i z powrotem wzięła się za segregowanie papierów
~<>~
- Lena?!? - to było pierwsze słowo wypowiedziane do dawno niewidzianej przyjaciółki z dzieciństwa. Wbiegł do jej pokoju tak szybko, że ta aż podskoczyła na łóżku.
- John? Ja nadal śpię? - dziewczyna wyglądała na zdziwioną, ale i też szczęśliwą. Po chwili zmarszczyła czoło. - Pewnie to sen, tak jak wczoraj...
- Nie, to nie sen, Leno! Wczoraj też nie było snem. Widziałem cię! Rozmawialiśmy też ze sobą!...
- N... na prawdę? Ach! Cieszę się, że ciebie widzę! Jak dawno się nie widzieliśmy!
- No! Z dziesięć lat, chyba... Tęskniłem za tobą... - dodał tak cicho, że dziewczyna go nie usłyszała. Przynajmniej tak mu się wydawało...
- Powtórz - poprosiła go szeroko się uśmiechając. John się zarumienił.
- Nie, bo usłyszałaś.
- Powtórz, proszę!
- Tęskniłem za tobą - powtórzył trochę głośniej.
- Ja za tobą też - dodała dziewczyna, znowu się uśmiechając. - Nie zostawiaj mnie już więcej, okej? Nawet nie mogłam się z tobą wtedy pożegnać...
- Przepraszam. Ale to nie moja wina, mój tata z dnia na dzień powiedział, że się wyprowadzamy i nawet nie mogłem się z tobą spotkać...
- Oj, nie tłumacz się już i przytul mnie w końcu, tak jak zawsze!
John podszedł do swojej przyjaciółki i wziął ją w ramiona, a ona wyszeptała mu wtedy do ucha:
- Kocham cię, wiesz? Zawsze cię kochałam...
- Wiem. Ja ciebie też...

wtorek, 30 czerwca 2015

Piękny SEN. Koszmarna RZECZYWISTOŚĆ.

Dziewczyna otworzyła oczy i ujrzała niebo. Piękne, błękitne niebo. Przez moment podziwiała je z zapartym tchem. Nigdy takiego nie widziała.
Po chwili podniosła się i rozejrzała dookoła siebie. Zobaczyła mnóstwo barwnych kwiatów, które były leciutko kołysane przez wiatr. Każdy z nich miał odmienny odcień koloru kamieni szlachetnych i inaczej zmieszanych barw podstawowych. Spomiędzy gęstwiny różnorakich płatków wyzierały szmaragdowe źdźbła trawy.
Dziewczyna dotknęła największego i najbarwniejszego kwiatka, co sprawiło, że w powietrze z wdziękiem wzleciało stadko dużych, rubinowo-szmaragdowych motyli. Uśmiechnęła się szeroko i wstała. Z lekkim zdziwieniem odkryła, że może to zrobić. Odkąd pamiętała, miała sparaliżowane nogi, więc nigdy nie wiedziała jak to jest chodzić, a teraz jej się to udało, więc zaczęła się śmiać i obracać w kółko.
Przeszła kilka kroków i w oddali zauważyła błyszczącą wodę. Zaczęła do niej biec. Z każdym krokiem niebiesko-zielona plama znacząco się powiększała, wyglądając jeszcze piękniej.
Źdźbła trawy coraz rzadziej występowały, ustępując miejsca złotemu piaskowi. Jego drobne cząsteczki zmieniały swoje położenie pod bosymi stopami rozradowanej dziewczyny układając się w ich odbicia.
Piękny ocean znajdował się coraz bliżej. Już czuć było zwiększoną wilgotność powietrza, a delikatny zapach soli stawał się coraz ostrzejszy.
Jeszcze tylko kilka kroków i poczuje upragnioną, słoną wodę. Kilka kroków, które stawały się coraz cięższe i trudniejsze do wykonania. Upadła.
.
.
.
Dziewczyna spadła z łóżka, co jeszcze nigdy jej się nie przytrafiło. Przez chwilę nie kojarzyła, gdzie się znajduje, lecz po chwili jej oczom ukazała się szarość i posępność pokoju, do którego była przykuta łańcuchami kalectwa. Już nigdzie nie było barwnych kwiatów; jeśli coś w ogóle znajdowało się w tym pokoju, to było bezbarwne i nieciekawe. Nie było czuć delikatnego zapachu soli; w nozdrza wdzierał się nieprzyjemny odór ścieków i smarów do maszyn. Niebo nie było bezchmurne i błękitne; od niepamiętnych czasów przykrywały je brudne, grube chmury powstałe w wyniku nadmiernego wydalania najróżniejszych spalin. Nigdzie w pobliżu nie znajdował się zbiornik wodny, nie licząc rzadko uczęszczanego publicznego basenu.
Dziewczyna się podniosła, wykorzystując do tego szafkę znajdującą się w pobliżu jej ręki. Sprawiło to, że spadło z niej dawno nieoglądane zdjęcie. Kiedy usiadła na łóżku, podniosła poobijaną ramkę i spojrzała na skrawek papieru. Ujrzała na nim nieznajome twarze, które jednocześnie należały do jej najbliższej rodziny, której nigdy nie poznała. To byli jej rodzice. Wyglądali na szczęśliwych. Pewnie dlatego, że kobieta miała dość pokaźny brzuch, w którym skryta była ich córeczka, oglądająca teraz to zdjęcie.
Gdzie jesteście? Czemu nie ma mnie z wami? Czemu mnie tu zostawiliście? Czemu co dzień muszę oglądać tą wypraną z marzeń i naturalnego piękna rzeczywistość? ...może mój sen był tylko iluzją?... Może to nigdy nie istniało... Może zawsze świat był taki...
Dziewczyna odłożyła zdjęcie, podciągnęła się do okna i za nie wyjrzała. Zobaczyła szare bezkształtne budynki, stojące jeden obok drugiego. Na popsutych ulicach stały sznury zardzewiałych samochodów. Kosze na śmieci były wypchane aż po brzegi, a obok nich piętrzyły się tony śmieci.
Jeśli codziennie mam widzieć ten przygnębiający widok, to wolałabym się już nigdy nie obudzić i zawsze śnić o tej krainie.
Położyła się i zamknęła oczy.
.
.
.
- Klaro! - zawołał bezbarwny męski głos. - Klaro Alison! Proszę odpowiedzieć!
Kiedy mężczyzna nic nie usłyszał spojrzał się na swojego towarzysza, a ten z całej siły wbiegł bokiem w drzwi. Słabe drewno pękło od razu w ogóle nie protestując. Mężczyzna wszedł do szarego pokoju i spojrzał na łóżko, na którym leżała nieruchoma blada dziewczyna. Westchnął i skinął ręką na swojego towarzysza. Tamten podszedł do psującego się mebla i jedną ręką podniósł ciało niepełnosprawnej dziewczyny. Wyszedł za drzwi i wrzucił ją na taczkę, na której leżało już kilka ciał martwych ludzi.
- Słodkich snów, królewno - szepnął mężczyzna do dziewczyny, gdy zamknął drzwi do jej pokoju. - Mam nadzieję, że teraz będzie ci lepiej... Idziemy dalej, Frank!
- Yes, Sir!
- W końcu ktoś musi ich wszystkich pożegnać, kiedy odchodzą w lepsze miejsce...

piątek, 26 czerwca 2015

Wakacje

Z racji tego, że są wakacje, postanowiłam dodać posta...
.
.
.
No i nie wiem, co napisać...








A więc życzę Wam po prostu bezpiecznych, miłych i udanych wakacji!

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Hamster Dance Song

A oto fajna piosenka z jeszcze fajniejszym teledyskiem z mojego dzieciństwa.
W końcu to znalazłam!
Teraz, gdy to oglądam/słucham ogarnia mnie lekka nostalgia...

Zapraszam do posłuchania i popatrzenia na te wesołe chomiczki :)





_________________________________________________________________
Przecież wchodzicie na mojego bloga, co nie? Nie moglibyście oddać głosu w ankiecie z prawej strony, albo wybrać reakcję, jaką wzbudzają moje posty? Bardzo ładnie proszę!

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Imitacja Prawdziwego Świata #02

Dojście do prawdy okazuje się bardzo trudne, gdy nawet nie wiesz, od czego zacząć szukać. Próbowałam szukać w internecie czegoś na temat "oszukańczych zmysłów" i "wiecznie ciemnego nieba", ale nie znalazłam niczego sensownego. Był tylko jakiś "omam" do tego pierwszego hasła, a o drugim nie było nic...
No nic, mówi się trudno i żyje się dalej! Postanowiłam na razie w ogóle się tym nie przejmować, a jedynie zwracać uwagę na każdy najmniejszy szczegół, który chociaż trochę byłby związany z moją obecną sytuacją. (To chyba zabrzmiało tak, jakbym właśnie bardzo to przeżywała, co nie?)
Ech... No i, tak w ogóle, to nie wiem, co o tym wszystkim mam myśleć... Sytuacja jest beznadziejna, nieważne z której strony by na to nie spojrzeć. Nawet to, że się do tego przyzwyczaiłam, wcale nie pomaga...
Chyba zaczynam popadać w depresję...

czwartek, 11 czerwca 2015

Klub Zainteresowanych Magią #09

- O...! Takoji! - krzyknął Andou, gdy tylko przekroczył próg sali Klubu. Rozejrzał się po pomieszczeniu i westchnął. - Znowu jestem ostatni...
- Okej, no to mamy komplet! - oznajmił wesoło Roeji, chociaż w powietrzu czuć było napięcie, które odmalowywało się także na jego twarzy za lekko drgającym uśmiechem. - Wygląda na to, że możesz już zaczynać, Takoji-chan.
.
.
.
- J...Jak to "teraz"? Przeszedł jakąś reinkarnację, czy coś w tym stylu? - zapytała szczerze zdumiona Kimi.
- Można tak powiedzieć, chociaż jeszcze nie do końca... Na razie jest tylko wyobrażeniem w mojej głowie, które ciągle rośnie i kiedyś odrodzi się jako nowy człowiek - wytłumaczyła Sora, trochę melancholijnie.
Wodna nimfa spojrzała się na swoją nową znajomą i pomyślała, że oszalała z samotności, która ją przytłaczała przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Od momentu śmierci Ciela, musiała utwardzić swoje serce, tak, że nie pozwoliła się nikomu do siebie zbliżyć - pomyślała. Biedna, oszalała, smutna dziewczyna...
- ...i wiesz co, Kimi? Mam wrażenie, że kiedyś spotkamy się wszyscy razem - dziewczyna zdała sobie sprawę, że Sora mówiła coś w momencie, gdy ona zajęta była swoimi myślami, więc miała nadzieję, że to nie było nic bardzo istotnego. Kiedy usłyszała pewny, zdecydowany ton nowej koleżanki, jej wzrok znowu pełny był smutku i niedowierzania wywołanego niedawną przeszłością Sory. -  Ty, ja, Ciel i reszta przyjaciół, których niedługo poznam. Tylko, że wszyscy będziemy się inaczej nazywać. Nasze zachowania też będą inne. Lecz połączy nas, tak jak teraz, prawdziwa przyjaźń, która nigdy nie zginie...
.
.
.
- A więc, wszyscy spotkaliśmy się już wcześniej - Saiji musiała trochę poczekać, bo po twarzach jej przyjaciół pojawiło się niedowierzanie, które chciało zniknąć, lecz nie potrafiło. - Nikt z nas, oprócz ciebie, Szefie, nie był człowiekiem i stąd nasze moce. Inikori-san była Wodną Nimfą i to dlatego potrafi władać nad wodą. Shiro-chan należała do najszybszego klanu elfów, które odznaczały się też niebywałą sprawnością i przebiegłością. Ty, Choji-san, byłeś czarodziejem, który miał niebywałą zdolność do zmiany struktur i kształtów przedmiotów, więc można powiedzieć, że parałeś się alchemią - na twarzy Andou pojawiło się zaskoczenie, podobnie jak na twarzach pozostałych osób z wyjątkiem małej Shiro, która się lekko uśmiechała. - Ja natomiast byłam Ogniowym Człowiekiem, co można wytłumaczyć moimi włosami i temperaturą ciała.
.
.
.
-...to nie jest tylko moje marzenie - Sora najwidoczniej zdała sobie sprawę, że towarzyszka rozmowy wątpiła w stan jej umysłu. - Nie wyobraziłam sobie tego, jak szaleniec odchodzący od zmysłów. Musisz wiedzieć, że moje przewidywania zawsze się sprawdzały. Na przykład, zanim spotkałam Ciela, przed oczami stawały mi chwile naszej wspólnej zabawy. Wtedy nawet nie mieliśmy pojęcia o swoim istnieniu, ani tym bardziej o naszej przyjaźni. Byliśmy wtedy zupełnie osobnymi bytami, które zostały połączone dosyć wyraźną wizją wspólnej przyszłości...
.
.
.
- Ciel, czyli Szef, był moim pierwszym przyjacielem. Umarł na moich oczach z niewiadomej przyczyny. Znaczy... Wykrwawił się na śmierć, ale nie wiedziałam, i nadal nie wiem, jak do tego doszło. Po jego śmierci zupełnie się załamałam, a potem zaczęłam stwarzać go w postaci niewyraźnego, drżącego bytu, który istniał tylko w moim umyśle. Potem spotkałam Kimi - Wodną Nimfę, która zawsze przyglądała się nam ze swojego strumyka. Jej spotkanie ponownie otworzyło moje serce, które dotychczas otoczone było bardzo wysokim i grubym murem. Można powiedzieć, że ponownie przywróciła mnie do życia... Lecz... opuściła mnie szybciej niż myślałam...

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Klub Zainteresowanych Magią #08

Saiji znieruchomiała, gdy poczuła znajome uczucie. Nie czuła go od bardzo dawna, ale wiedziała, że kiedyś było jej bardzo bliskie. Chodziło o jej płonące włosy. Ostatnio były normalne, tak jak u zwykłego człowieka. Tak samo był z temperaturą jej ciała. Już nie wynosiła 36,6 stopni Celsjusza, ale ponad dwa razy więcej, co raczej nie było normalne u zwykłych ludzi. Tyle, że ona była Ogniowym Człowiekiem z bardzo starego klanu Lawów. Dopiero teraz w pełni to sobie uświadomiła. Dopiero teraz jej wspomnienia ułożyły się w całość. Już wiedziała, kim był Ciel. Już wiedziała, czemu jej przyjaciele mają moce. Lecz nadal nie rozumiała, jak to jest możliwe, że oni wszyscy spotkali się po tylu latach.
- Szefie, Inikori-san, zadzwońcie po Choji-sana i Shiro-chan. Muszę wam coś powiedzieć.
.
.
.
Minęło kilkadziesiąt lat odkąd Sora straciła swojego jedynego, do tej pory, przyjaciela. Kilkadziesiąt samotnych, bardzo długich lat. Dziewczyna była pewna, że już do końca życia będzie samotna, lecz pewnego dnia to się zmieniło.
Sora usiadła nad brzegiem strumienia. Po chwili wsadziła do niego rękę, co sprawiło, że woda zaczęła parować.
- Auauau! - ktoś krzyknął. Dziewczyna odpłynęła myślami gdzieś daleko, więc nie zaskoczyło ją to. - Proszę, przestań! Sora, przestań!
Na dźwięk swojego imienia, dziewczyna w końcu oprzytomniała i spojrzała na wodę, w której zobaczyła czyjąś twarz. Była to twarz Wodnego Człowieka, więc Sora zdziwiła się, gdy ją zobaczyła, bo Ogniowi i Wodni Ludzie (zwani też Wodnymi Nimfami) z reguły się ze sobą nie kontaktowali, ze względu na żywioły, z których pochodzą.
Wodna nimfa miała piękne, białe włosy oraz fiołkowe oczy, w których widać było figlarne iskierki, pomimo tego, że przed chwilą była katuszowana parowaniem wody z jej strumyka, w którym żyła.
- Skąd znasz moje imię? - zapytała po chwili Sora, wyciągając rękę zgodnie z prośbą.
- Czasami obserwowałam ciebie i twojego kolegę, z którym się kiedyś bawiłaś w pobliżu tego strumienia - odparła zapytana. Zobaczyła, że jej rozmówczyni posmutniała od razu po jej wspomnieniu o chłopcu, więc postanowiła nie drążyć tematu.
- A ty jak masz na imię? - chwilę jej zajęło dojście do siebie.
- A, no tak! Zapomniałam się przedstawić! Jestem Kimi. Miło mi. Teraz powinnyśmy podać sobie ręce, ale to chyba nie byłoby miłe doświadczenie. Bez obrazy.
Sora uśmiechnęła się bo doskonale rozumiała nowo poznaną koleżankę. Kiedyś, przed poznaniem Ciela usiłowała właśnie tak zapoznać się z pewnym Wodnym Człowiekiem. Kiedy bardzo nalegała na podanie sobie dłoni, ten polał ją lodowato zimną wodą, żeby przestała zawracać mu głowę. Najpierw krzyczała przez kilka minut z bólu wywołanego szokiem termicznym, a potem przez tydzień musiała siedzieć obok lawy, żeby się z powrotem nagrzać. Postanowiła więc teraz po prostu wymienić się uśmiechami i przez chwilę porozmawiać z Kimi.
- Czemu się do nas nigdy nie odezwałaś? - zapytała, szczerze zaciekawiona.
- Nie chciałam wam przeszkadzać - Kimi dopiero po chwili zorientowała się, że chodziło o kolegę Sory. - Wyglądaliście na bardzo zadowolonych ze swojego towarzystwa, więc myślałam, że tylko bym zawadzała.
- No to źle myślałaś, Kimi! Ciel i ja z chęcią byśmy się pobawili też razem z tobą, chociaż nie wiadomo, czy nic by ci się wtedy nie stało...
- Ciel to imię twojego przyjaciela, tak?
- ...to było jego imię...
- Ojej! Przepraszam, nie chciałam...
- ...bo teraz nazywa się Roeji!

czwartek, 28 maja 2015

DeviantArt

Jeśli kogoś interesowałyby zdjęcia (bądź kiedyś obrazki) w moim wykonaniu to zapraszam tutaj:
nanamikirkland.deviantart.com





"Taniec czasu"

Cisza gęsta jak powietrze wypełnia cały mój świat.
Z każdą chwilą rośnie jak ogromny kwiat.
Nigdy spokoju nie daje, nie odstępuje mnie na krok.
I tak mija dzień, miesiąc, a nawet rok.

Cykanie zegara przemija obok niej.
Mijaj sobie Czasie w Ciszy i się śmiej.
Śmiej się, bo masz z czego; ty jak wolny ptak pomykasz
I w ogóle w ciasnej klatce nie usychasz.

Nic nie ogranicza cię, Czasie i ciągle sobie płyniesz
A jeśli coś cię gnębi to to zignorujesz.
Ignorujesz to, bo w głębi twego świata
Wszystko, co cię trapi, w ogóle cię nie przygniata.

Ty tak potrafisz, lecz cóż ma począć człowieczek maleńki,
Którego troski wypełniają całe pomieszczenie ubogiej chateńki?
On sobie z tym nie poradzi i dlatego
Możesz śmiać się do jego ucha, kolego.

Mówisz do niego: "Radź sobie sam,
A ja obok Ciszy, obserwując cię, pląsam
I będę tak tańczyć aż do twego końca,
Ja, twój wierny, lecz bierny, cichy obrońca"

sobota, 9 maja 2015

"Iskierka"

Iskierka zrodzona z ogniska
Umyka wysoko do nieba,
Lecz zanim wzleci wysoko
Gaśnie i wiecznie znika.

Nigdy nie dotrze do celu,
Który sobie wyznaczyła,
Lecz uparcie zmierza ku niebu;
Pragnie ujrzeć cały świat;

Pragnie zobaczyć ognisko,
Z którego się zrodziła;
Pragnie poczuć wiatr,
Który zabrałby ją daleko.

poniedziałek, 4 maja 2015

Mój Przyjaciel DUCH #01

Ciemność. W umyśle Weroniki nie było nic prócz tego. Nie wiedziała, ile już widzi tylko ją. Może minęło kilka dni, a może już kilka lat...
Cisza też jej doskwierała. Wtem, po pewnym czasie, usłyszała czyjś głos. Był on bardzo przyjazny i miły dla ucha. Należał do chłopca, prawdopodobnie w jej wieku.
Na początku dziewczyna nie rozróżniała poszczególnych słów. I nic dziwnego, bo były to pierwsze od dawna, usłyszane przez nią dźwięki.
- ...niko... Weroniko...
To było jej imię. Wiedziała o tym, choć dawno o nim nie myślała. Lecz nigdy nie słyszała tego głosu, więc zastanawiała się, kto może ją wołać.
- Kim jesteś? - zapytała. Jej głos, w porównaniu z tym chłopięcym, wydawał się strasznie głośny.
- Twoim przyjacielem, Weroniko - odpowiedział chłopak. Po chwili dziewczyna powiedziała:
- Ty znasz moje imię, ale ja twojego nie. Jak się nazywasz?
- Nie mam imienia - odparł. W jego głosie słychać było lekki smutek. - Mogłabyś nadać mi imię, Weroniko? - poprosił.
Dziewczyna się zamyśliła. Tylko jedno imię przychodziło jej na myśl. Imię kogoś, kogo znała. Kogoś, kto zawsze był przy niej.
- Filip - wyszeptała.
Nagle zobaczyła światło. Była to lampa na suficie. Zmrużyła oczy, bo trochę ją raziło. Po chwili ujrzała twarz chłopca, z którym rozmawiała. Wiedziała to, chociaż nigdy wcześniej go nie widziała.
- Filip...

Poprzedni rozdział.
Następny rozdział.

sobota, 2 maja 2015

LBA

LBA - nagroda przyznawana blogowiczom w formiemie nominacji i zadawania 11 pytań. Każdy nominowany odpowiada na pytania i nominuje 11 wybranych przez siebie blogów i zadaje 11 pytań.
--------------------

Moje odpowiedzi na pytania Nocnej Łowczyni:
1. Lubisz mangę?
No ba, że tak!

2. Lubisz animę? Jak tak to jakie jest Twoje ulubione?

Lubię. Moich ulubionych jest kilka... Fullmetal Alchemist, Pandora Hearts, Noragami...

3. Obchodziłaś ostatnio jakieś urodziny?

Tak, swoje. Kilka dni temu ;)

4. Jaki owoc najbardziej lubisz?

Jabłko.

5. Co było Twoją inspiracją do pisania opowiadania?

Zależy, do którego... Do "Klubu Zainteresowanych Magią" przyczyniło się anime "Inou Battle wa Nichijou-kei no Naka de". Do "Za Lustrem" przyczyniła się książka o jakiejś Kasi (nie pamiętam już tytułu). Opowiadania z alchemikiem w tytule to doujinshi Fullmetala.

6. Jaka jest Twoja ulubiona powieść?

Ulubiona... Chyba mogłaby to być "Trylogia czasu"...

7. Z czego najbardziej się uśmiałaś w ciągu ostatniego miesiąca?

Z mangi Fullmetal Alchemist. Nie mogłabym podać konkretnego momentu, bo tych było dużo. :)

8. Czekolada biała czy ciemna? Mleczna czy gorzka?

Ciemna, mleczna.

9. Wolisz pisać w narracji 1os. czy 3os.?

Lubię w obydwóch, ale chyba na tym blogu pisałam tylko w 3os...

10. Oglądałaś czy czytałaś Dary Anioła?

Nie...

11. O czym lubisz pisać opowiadania?

O jakichś supermocach, przyjaźni...
-----------------------------------

Nominuję:

1) http://ostoja-wiatru.blogspot.com
2) http://lemoniada-cooki.blogspot.com
3) http://pom-by-jelea.blogspot.com
4) http://kraina-smokow-dragons.blog.pl


Moje pytania:
1. Czy jakieś piosenki inspirują cię do pisania? Jak tak to jakie?
2. Wolisz pić herbatę, czy wodę?
3. Jakie cechy charakteru najczęściej przypisujesz swoim bohaterom/terkom?
4. Masz rodzeństwo?
5. Lubisz książki/filmy science-fiction?
6. Jakie jest Twoje ulubione warzywo?
7. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
8. Jaką porę roku lubisz najbardziej?
9. Lubisz oglądać anime albo czytać mangę?
10. Jaki sport najbardziej lubisz?
11. Kim chcesz zostać w przyszłości (lub jesteś, czy Twoje marzenie się spełniło)?

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Mój przyjaciel DUCH #00 Prolog

- Mógłbyś trochę zwolnić, tato? - zapytała dziewczynka.
Właśnie przejechali obok znaku sygnalizującego ograniczenie prędkości do 70 km na godzinę. Edwin jechał o 20 kilometrów więcej, więc jego żona i córka czuły lekki niepokój.
- Ależ oczywiście - odpowiedział. Nacisnął hamulec i...
...nic się nie stało.
- Kochanie...? - Joanna spojrzała z niepokojem na męża. Właśnie zbliżali się do zakrętu z prędkością niecałych stu kilometrów na godzinę. Obok nich mignął znak, na którym rozmyła się pięćdziesiątka.
Edwin przekręcił kierownicę, lecz koła się nie ruszyły. Znowu ją przekręcił i pociągnął za hamulec ręczny. Nic nie zareagowało.
Wszyscy przywarli plecami o fotele i zamknęli oczy. Mężczyzna jak szalony na przemian kręcił kierownicą i naciskał hamulec.
Samochód już przeleciał przez barierkę...
I w tym momencie rodzice Weroniki zniknęli.

Następny rozdział.

Siedem barw w Krainie Czarów 1/2

Pewnego słonecznego dnia Alicja siedziała pod drzewem i czytała książkę. Książka ta była tak ciekawa, że "Alicja" imieniem Ichinose Kaneki nawet nie zauważył gadającego, białego królika, który patrzył na zegarek. Mimo, że królik ten kilka razy przebiegł tuż przed nim, Kaneki nawet na niego nie spojrzał. Trochę już podirytowany biały królik skoczył mu na kolana, co sprawiło, że "Alicja" złapał go za uszy. Kiedy chciał nim rzucić, królik nagle zniknął. "Alicja" imieniem Ichinose Kaneki wzruszył ramionami i czytał dalej.
.
.
.
- Ichinose-sempai! Miałeś postąpić według scenariusza i pójść za królikiem! - wykrzyknęła Gempachi Mei.
- Ale ta książka była naprawdę ciekawa... - Kaneki przerwał i odszedł zabierając książkę, którą zaczął czytać. Mei westchnęła i zawołała drugiego reżysera, Mado Kobungiego.
- Kobungo-kun, przynieś inną książkę. - Kiedy chłopak ją przyniósł, Mei powiedziała, żeby teraz zawołał swoją siostrę.
.
.
.
Pewnego słonecznego dnia Alicja siedziała pod drzewem i czytała książkę. Kiedy "Alicja" imieniem Mado Misaki zobaczyła gadającego, białego królika, leniwie za nim popatrzyła, po czym...
...wyciągnęła swój pistolet i do niego strzeliła.
.
.
.
- Misaki! Nie uśmiercaj królika!!!! Miałaś za nim pójść! Czytałaś w ogóle scenariusz?!? - krzyknęła reżyserka.
- Tak, czytałam - odparła. - Ale zauważ, że jestem już za stara na uganianie się za jakimś bajkowym królikiem.
Mei westchnęła.
- Czy ktoś zechciałby łaskawie postąpić według scenariusza?!
Dwunastoletnia Fujoka Ushio podniosła rękę.
.
.
.
Pewnego słonecznego dnia mała Alicja siedziała pod drzewem i nie czytała swojej książki, bo zajęta była czekaniem na białego, gadającego królika. Kiedy ten w końcu się pojawił, dziewczynka spojrzała się na niego z takim zdziwieniem, przez które królik się speszył i uciekł. "Alicja" imieniem Fujoka Ushio chciała wstać i za nim pobiec, ale zaprzestała tego, bo przypomniała sobie, że w scenariuszu nie było uciekającego królika, więc z powrotem usiadła i czekała na dalsze instrukcje.

Imitacja Prawdziwego Świata #01

Minął już miesiąc odkąd świat w okół mnie zwariował. Kiedy już zdałam sobie sprawę, że tylko ja postrzegam świat inaczej, postanowiłam pójść do szkoły, do której na chwilę zaprzestałam chodzić. Kiedy siedziałam w domu jakoś nauczyłam się czytać i pisać od tyłu. Okazało się to dosyć łatwe. Przywykłam już do wiecznie ciemnego nieba i dziwnych zapachów. Nadal nie potrafiłam niczego normalnie zjeść, ale już nie było tego po mnie widać. Ogólnie mówiąc: ludzie bardzo szybko potrafią się z powrotem zaaklimatyzować, gdy tylko tego chcą. Lepiej ich nie lekceważyć.
Pozostaje teraz jedna kwestia, a mianowicie taka, czy to mój mózg przekazuje mi błędne informacje, czy do tego czasu tak zwane "zmysły" pokazywały mi fałszywy obraz świata. Może właśnie to, co teraz widzę, czuję i słyszę zawsze było prawdziwe, a zmysły były jakimiś... filtrami przeciw niedogodnością, jaką jest brak światła. Tego raczej się teraz nie dowiem ale postanowiłam dojść do prawdy, jakąkolwiek ona jest.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Klub Zainteresowanych Magią #7

Beztroskie życie Sory przestało takie być w momencie, gdy zobaczyła swojego przyjaciela całego we własnej krwi. Jego zielone oczy patrzyły na nią z ogromnym strachem i zrozumieniem swojego stanu. Bał się o to, co się stanie z jego przyjaciółką, gdy on odejdzie; wiedział, że jest do niego bardzo przywiązana. Nie mógł nic poradzić na to, że z każdą sekundą ulatywało z niego życie. Czuł z tego powodu przytłaczającą niemoc. Czuł też pustkę w głowie przez to, że nie pamiętał jak to się stało, że jest ranny i jak znalazł się w takiej odległości od otworu, którym tu wpadł.
Ciel spróbował się uśmiechnąć. Jego uśmiech, mimo że był tylko połowiczny, chwycił jego przyjaciółkę za serce. Chłopak spojrzał na Sorę i coś powiedział, po czym odszedł.
- Ciel? Ciel!
.
.
.
Takoji Saiji otworzyła oczy. Przez długą chwilę patrzyła w sufit, na którym widziała twarz młodego Ciela (kimkolwiek był) i Roeji'ego. Byli oni tak podobni, że te twarze zlały się w jedno. Saiji zamknęła oczy i usiadła. Złapała się za głowę i spróbowała ułożyć swoje wspomnienia, których nagle zrobiło się więcej.
Dziewczyna ubrała się i zeszła na dół. Zjadła śniadanie i nieprzytomnie wyszła na dwór. Kiedy weszła do szkoły, ruszyła w stronę pokoju klubowego. Otworzyła drzwi i zobaczyła Roeji'ego i Shinobi. Siedzieli naprzeciwko siebie i czytali książki. Kiedy Saiji weszła, odwrócili się w jej stronę. Na ich twarzach odmalowało się zdumienie i ulga. Nie wiedzieć czemu, Saiji rozpłakała się na widok przyjaciela. Zdziwiona podniosła rękę do policzka i dotknęła mokrego śladu po łzach. Jej łzy zaczęły wyparowywać, przez co była jeszcze bardziej zdziwiona.
- Takoji-chan... - Roeji podniósł się z krzesła i podszedł do dziewczyny. Ona spojrzała na niego i powiedziała:
- Przecież... Przecież nie żyjesz, Ciel... Czemu tu jesteś? Czemu tu jesteś, Ciel?! Przecież umarłeś! - po tych słowach jeszcze bardziej się rozpłakała.
- Takoji-chan. Nazywam się Honeri Roeji, zapomniałaś o tym? Nie jestem Ciel. I stoję tu przed tobą, więc nawet nie mógłbym nim być, prawda?
Nagle łzy przestały płynąć i Saiji spojrzała na chłopaka.
- Szefie... Czemu płaczę?
- Nie wiem, Takoji-chan. Co się z tobą ostatnio działo? Martwiliśmy się o ciebie.
Saiji nie odpowiedziała i zamiast tego przytuliła się do przyjaciela. Ten się przez to zdziwił, a potem powiedział:
- Jesteś bardzo ciepła. Nic ci nie jest?
- Saiji-chan zachowuje się inaczej niż zwykle. To dziwne - powiedziała Shinobi.
- Zgadzam się z tobą, Shinobi-chan. Ała! Takoji-chan parzysz mnie! O co chodzi? - zapytał odsuwając ją od siebie i patrząc jej w oczy.
- Nie wiem... - odpowiedziała. Nagle jej włosy wyglądały jakby płonęły. Tak też było, więc wszyscy krzyknęli z przerażenia.

niedziela, 29 marca 2015

Dylemat Alchemika

Dwaj bracia pochylali się nad stołem. Starszy przed chwilą coś pisał na kartce, ale teraz przyglądał się swojemu bratu. Gdy tamten to zauważył, odwrócił się w jego stronę i zapytał:
- Coś się stało, Ed?
Po chwili milczenia odpowiedział pytaniem:
- Ile ty masz lat, Al?
- Z perspektywy urodzin szesnaście - powiedział. Zastanowił się chwilę. - Ale moje ciał ma dwanaście...
- A ty na ile się czujesz?
Tym razem młodszy brat milczał przez chwilę, zastanawiając się nad tym pytaniem. Nie wiedząc, co odpowiedzieć, wzruszył ramionami. W tym momencie, dotąd opanowany Edward złapał się za głowę i zaczął targać sobie włosy.
- To jaką datę urodzin mam napisać na twoim podaniu do szkoły!?

czwartek, 26 marca 2015

Alchemik chodzi do szkoły

Korytarzem szedł niski chłopak ze złotym warkoczem w czerwonym płaszczu. Jego kroki były nierówne, jakby jedna jego noga była cięższa od drugiej. Prawą ręką trzymał walizkę. Z kieszeni jego spodni wystawał srebrny łańcuszek, na końcu którego znajdował się zegarek tegoż samego koloru.
Wszyscy oglądali się na niego, co zaczęło go irytować. Nic nie mógł na to poradzić. W końcu nie na co dzień w liceum widuje się niskiego chłopaka o dumnym spojrzeniu, który w dodatku ubrany jest w trochę dziwny strój zamiast mundurka.
Chłopak zatrzymał się przed salą. Otworzył drzwi i podszedł do ostatniej ławki, przy której usiadł. Położył walizkę na podłodze i rozsiadł się na krześle. Po chwili podszedł do niego inny chłopak.
- To moje miejsce, mały - powiedział, na co tamten się zerwał i zapytał:
- Że niby jestem tak mały, że nie widać mnie nawet pod mikroskopem?!
Przecież nikt tak nie powiedział... - pomyśleli wszyscy, którzy stali dosyć blisko, oglądając się w stronę nowego ucznia.
Po chwili chłopak się opanował i powiedział:
- Teraz to już moje miejsce. Znajdź se inne. Nie widzisz, jak dużo jest ich dookoła?
- Tyle, że to miejsce jest moje, bo wybrałem je sobie już kilka miesięcy temu, a ty jesteś nowy. Twoje miejsce jest tam - wskazał na ławkę najbliżej tablicy, przez co blondyn znowu poczuł chęć dołożenia mu. Gdyby to zrobił pewnie nikt by go nie powstrzymał, bo nie było tu jego brata, który zawsze to robił. Znowu się więc opanował i powiedział, że będzie siedział tutaj, i że on może iść na tamto miejsce.
- Coś się stało, Joe? - zapytał chłopak, który pojawił się nie wiadomo skąd.
- Na razie nic, Steve - odpowiedział zapytany. - Ale to się jeszcze okaże.
- Czemu on śpi? - zapytał ktoś inny.
Kiedy Joe się odwrócił, zauważył, że chłopak, który zajął mu miejsce spał sobie w najlepsze, a jeszcze przed chwilą normalnie siedział i się na niego patrzył tymi swoimi złotymi oczyma. Niezadowolony z faktu, że zasnął, chciał go strącić z krzesła, więc kopnął go w lewą nogę. Ku zdziwieniu wszystkich noga chłopaka brzdęknęła, a ten który go kopnął złapał się za stopę. Blondyn się obudził i spojrzał na ludzi stojących wokół niego, którzy trochę się cofnęli. Tylko trzymający się za stopę chłopak się nie ruszył i patrzył się na niego nieprzyjaznym wzrokiem.
W tym momencie zadzwonił dzwonek i do sali wszedł nauczyciel. Spojrzał na swojego ucznia, który podnosił się z podłogi i pokręcił głową. Gdy chłopak o imieniu Joe dotarł na miejsce z przodu sali wszyscy uczniowie wstali i odpowiedzieli na powitanie nauczyciela.
- Mamy nowego ucznia w klasie. Proszę, wstań - powiedział nauczyciel w ostatnim zdaniu zwracając się do niskiego blondyna. Kiedy tamten wykonał polecenie nauczyciel powiedział, żeby się przedstawił.
- Edward Elric jestem. Miło mi...

czwartek, 5 marca 2015

Historie, które warto przeczytać

Znalazłam w internecie smutną, pouczającą historię. Opowiada ona o małym kotku, który chciał dostać tylko trochę miłości...
Koniecznie musicie ją przeczytać!

Jest na tej stronie: http://www.popularnie.pl/brzydki-kot/

Na stronie http://www.popularnie.pl/sekret-ucznia/ znajduje się inna historia, która opowiada o uczniu i o nauczycielce, która go "przywróciła do życia". Ona też jest warta przeczytania i pokazuje jak bardzo człowiek może się zmienić, gdy tylko ktoś w niego uwierzy.

piątek, 27 lutego 2015

Imitacja Prawdziwego Świata #00 Prolog

Zaczęłam inaczej widzieć świat. Nie chodzi mi o to, że poznałam jakąś jego nieciekawą tajemnicę, czy coś. Po prostu nagle się obudziłam i ujrzałam... Nie wiem jak to określić. Niby wszystko wyglądało tak samo, ale coś mi nie pasowało. Miałam przeczucie o nienormalności otaczających mnie rzeczy, które po chwili się okazało prawdą. Kiedy wyjrzałam przez okno zobaczyłam czarne niebo obsypane gwiazdami, a był świeży ranek i wszyscy zachowywali się, jakby nic się nie stało.
Drugą uderzającą nienormalnością był zapach. Zawsze, gdy otwierałam okno witał mnie zapach kwiatów i świeżego chleba, a dzisiaj pachniało krwią i metalem. Ludzie cały czas zachowywali się, jakby to było normalne.
Punktem trzecim na tej dziwnej liście dziwnych rzeczy był otaczający mnie dźwięk.Wszystkie odgłosy wydawały się milsze dla ucha, a głosy niektórych ludzi brzmiały piękne niczym melodia egzotycznego instrumentu strunowego, takiego jak lira (nie mam pojęcia, czy lira jest instrumentem egzotycznym, więc proszę nie doszukiwać się poprawności, jeśli jej nie ma).
Wszystko wyglądało normalnie, nie licząc tego, że czułam, jakbym oglądała lustrzane odbicie. W tym odbiciu zapachy stają się nieciekawe, a dźwięki piękniejsze. Dziwne lustro...

wtorek, 24 lutego 2015

Siedem barw #02

Już pół godziny przed pierwszą lekcją do szkoły weszła dziewczyna z długimi, czarnymi włosami. Ubrana była w niebiesko biały mundurek, a na plecach miała podłużny, czarny worek, do którego schowała katanę.
Dziewczyna wyciągnęła karteczkę z informacjami i poszukała na niej numeru swojej klasy. Podeszła do szafki ze swoim imieniem i nazwiskiem, przebrała buty i poszła szukać klasy.
Szczerze powiedziawszy nigdy nie sądziła, że jej marzenie o pójściu do szkoły się spełni. Jakoś tydzień temu do jej mieszkania doszła paczka, w której znalazła mundurek oraz kilka kartek z różnymi informacjami. Dziewczyna niezastanawiając się zbyt długo postanowiła skorzystać z szansy zakosztowania szkolnego życia, więc tu teraz przyszła.
Nie wiedząc kiedy doszła pod klasę 1-D. Otworzyła drzwi i podeszła do swojej ławki. Znajdowała się ona przy oknie, więc siedząc przy niej można było patrzeć na teren szkoły, co właśnie uczyniła dziewczyna.
Po chwili ktoś klepnął ją po ramieniu i krzyknął:
- Witaj!! Nazywam się Yakumi Tomone. Znajomi mówią mi Tomo. A ty? Jak się nazywasz?
Usłyszawszy przyjazny ton głosu, dziewczyna opuściła rękę, którą podniosła do worka na plecach.
- Nazywam się Momozono Kaname.
- Ooo, Kanamiś! Masz bardzo ładne oczy!
- Dziękuję... Tomo...
W tej do klasy wszedł chłopak z czarnymi oczami. Gdy tylko usiadł przy swojej ławce, wyciągnął ze swojej teczki książkę, którą od razu zaczął czytać. Widząc, że jej nowa znajoma patrzy na czarnookiego chłopaka, postanowiła powiedzieć jej o plotkach z nim związanych.
- To Ichinose Kaneki. Podobno cały czas ma przy sobie sztylet, z którym nigdy się nie rozstał. Ludzie mówią, że podobno tak się do niego przywiązał przez to, że kiedyś miał wypadek, po którym stracił wspomnienia, a ten sztylet był pierwszą rzeczą, którą ujrzał po przebudzeniu.
Kaname przez chwilę się nie ruszała. "To tak jak u mnie. Tylko, że ja nie mogę przeżyć bez mojej katany. Z chęcią bym się jej pozbyła, ale nie mogę." Dziewczyna popatrzyła się przez okno. "Być może, ten chłopak wie coś na temat dziwnej mocy, która utrzymuje mnie przy życiu..."

piątek, 20 lutego 2015

Siedem barw #01

Spomiędzy czerwieni zachodzącego słońca wyłoniła się ubrana na czarno postać. W ręce trzymała katanę, której ostrze pokryte było niebieskimi płomieniami. Dziewczyna schowała broń do pochwy przyczepionej do pasa, przez co ogień zniknął.
Gdy postać podeszła bliżej, widać było jej błyszczące, błękitne i bezwyrazowe oczy. Długie, czarne włosy trzepotały za nią na wietrze. Jej rysy twarzy były bardzo delikatne, przez co zdawało się, że jest młodsza niż w rzeczywistości.
Marzeniem tej dziewczyny było życie takie, jakie ma większość ludzi. Chciała chodzić do szkoły, znaleźć przyjaciół, pochodzić po karaoke i jakichś lodziarniach. Chciała jakoś zapełnić tę pustkę, która zżerała ją od środka. Chciała powspominać swoich rodziców, których straciła, lecz nie mogła, bo straciła wspomnienia sprzed siedmiu lat. To przez ten brak wspomnień odczuwała ogromną pustkę.
W przypływie beznadziei i braku sensu życia odczepiła pochwę od pasa i cisnęła nią przed siebie. Gdy tylko katana oddaliła się od niej na odległość wyciągniętej ręki, dziewczyna poczuła się tak, jakby ktoś z całej siły kopnął ją w brzuch. Przez chwilę zmagała się z bólem, a gdy już niewytrzymała i sięgnęła po swoją broń, z jej oczu popłynęły łzy. Została skazana na życie w pobliżu tej konkretnej broni. W niej znajdowała się jej moc, bez której nie przeżyłaby nawet dwóch minut; była dla niej jak powietrze. To przez nią jej, niegdyś ciemne, oczy stały się błękitne jak popołudniowe niebo.
Kiedy dostała tę moc jej dotychczasowe wspomnienia o bliskich osobach zostały skasowane. Gdy próbowała sobie teraz przypomnieć o czymś z tamtego okresu widziała tylko ciemność i siebie samą. Ogarniała ją też wtedy ogromna nostalgia, więc starała się o tym nie myśleć.
Ponownie przyczepiwszy broń do pasa, dziewczyna się podniosła i ruszyła przed siebie.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Klub Zainteresowanych Magią #06

- Złap mnie, jeśli potrafisz, Sora!
Dziewczyna biegła i próbowała odnaleźć przyjaciela. Cały czas znajdował się poza zasięgiem jej wzroku, a jego głos słychać było zewsząd.
- Gdzie jesteś, Ciel?! - krzyknęła.
- Tutaj! - odkrzyknął. Znowu nie zlokalizowała źródła jego głosu.
Biegła dalej i go wołała. Za każdym razem odpowiadał "tutaj", lecz ona nadal nie wiedziała, gdzie on jest.
- Sora! - jego głos się zmienił; teraz był bardziej przestraszony. Można było też zlokalizować jego położenie. - Sora! Ratuj!
Usłyszawszy to, dziewczyna pobiegła w kierunku głosu. Chłopak co chwilę ją wołał, lecz ona z każdym krokiem coraz bardziej się od niego oddalała chociaż biegła w jego kierunku.
- Ciel! Cieeel!
.
.
.
Saiji szybko usiadła na łóżku. Zakręciło jej się od tego w głowie, więc znowu się położyła. Już od kilku dni śniło jej się to samo, lecz nie wiedziała czemu tak się dzieje. Chciała o tym opowiedzieć swoim przyjaciołom lecz nie zdobyła się na odwagę. Wcześniej bez wahania zadzwoniłaby do Roeji'ego, ale teraz, gdy o nim pomyśli, przed jej oczami staje czyjeś zakrwawione ciało, które wygląda jak on. Nie może też powstrzymać ogromnej fali nostalgii, która ją wtedy ogarnia, więc stara stara się o nim nie myśleć. A gdy o nim nie może myśleć to też nie może o innych członkach Klubu Zainteresowań, więc postanowiła, że nie będzie tam chodzić. Przynajmniej do czasu aż wszystko znowu będzie z nią po staremu.
***********
- Saiji-chan dawno się nie pojawiła w klubie - powiedziała Shinobi. Jej przyjaciele pokiwali głowami. W powietrzu można było wyczuć smutną atmosferę. Bez Saiji było im jakoś niewesoło. Brakowało im jej ospałej sylwetki i bezwyrazowej twarzy, chociaż nie było jej dopiero od tygodnia.
- Kiedy poszedłem do jej klasy ukryła twarz za książką - powiedział Roeji. - Zawsze się ze mną witała.
- Od tamtego wydarzenia zachowuje się jeszcze dziwniej niż zwykle - dopowiedział Andou. - Ciekawe o co jej chodziło z tym "Cielem".
- Możliwe, że kiedyś znała jakiegoś Ciela, który wyglądał jak ja i wtedy sobie o nim przypomniała - wysnuł teorię Roeji. - Możliwe też jest, że to nie było zbyt wesołe wspomnienie.
- Też tak myślę, Honeri-kun. A ty, Hitori-chan?
Dziewczynka pokiwała głową. W pokoju znowu zrobiło się cicho. Wszyscy zastanawiali się nad słowami Roeji'ego. Mieli nadzieję, że ich milcząca przyjaciółka szybko do nich wróci.
***********
Niebo jak zwykle było jasne i pogodne. Klan Ogniowych Ludzi zamieszkujących Zwęglone Zbocza właśnie szedł do Polnej Krainy po przesyłkę drewna, którą odbierają od ludzi-drwali.
Pośród tabunu dorosłych Ogniowych Ludzi biegała dwójka dzieci: dziewczynka z Klanu Ogniowych Ludzi - Sora i ludzki chłopiec - Ciel. Chłopiec miał na sobie specjalny antyogniowy kostium, a dziewczynka srebrną sukienkę. Kiedy się na nich patrzyło miało się wrażenie, że są w tym samym wieku. Może i by tak było, gdyby nie to, że Sora starzeje się czterdzieści razy wolniej niż Ciel. To wszystko przez to, że ona jest Człowiekiem z Ognia, a on zwykłym człowiekiem. Podczas gdy on miał 9 lat, ona miała 362 lata. Tak więc różnica była ogromna, lecz nikomu to nie przeszkadzało.
Dzieci żyły sobie beztrosko wśród dużych dorosłych. Niestety ich beztroskie życie ogarnęła katastrofa zaledwie kilka tygodni po tym dniu...

"Czas ucieka"

Czas ucieka nie patrząc pod nogi.
Z każdym krokiem zbliża nas ku końcowi.
Nie baczy na ludzkie cierpienie.
Nie baczy na szczęśliwe chwile.
Uważaj, bo zamkniesz oczy i już się nie obudzisz -
Tak szybko ucieka czas.
Zapytasz się "przed czym?", lecz nikt tego nie wie,
Bo nikt już nie próbuje za nim nadążyć.
Gdybyś kroku mu potrafił dotrzymać
Pewnie zdradziłby Ci czemu wciąż ucieka,
Lecz nikomu z nas życia nie starczy,
Więc pozostaje to dla nas zagadką.

środa, 21 stycznia 2015

Błękitna Kraina #00 - Prolog

JAKIŚ czas temu planetę zwaną "Ziemia" zamieszkiwali ludzie i zwierzęta. Teraz, nawet najstarsi, nie wiedzą czemu ludzie wygineli. Pozostały im tylko domysły.
W tym świecie nie ma miejsca na rozpamiętywanie przeszłości. Mieszkańcy tego świata żyją w niewiedzy. Prawie nikt z nich nie jest tak ciekawski jak ludzie. Ci mieszkańcy to istoty powstałe wskutek ogromnego promieniowania.
A teraz krótka lekcja historii. W tym celu skorzystamy z pamiętnika znalezionego przez najstarszą istotę zamieszkującą Błękitną Krainę - Szafirową Dalię.
 "15 lutego XXXX
Dzień zaczął się tak jak zwykle: znowu musiałam iść do szkoły. O ósmej rano jeszcze nikt nie był świadomy zagrożenia, które nadchodziło wielkimi krokami w naszą stronę.
Już wcześniej wysnułam teorię o tym, że prawie wszyscy ludzie są wielkimi ignorantami i głupkami, więc nie dziwiło mnie to, że w końcu zniszczą naszą planetę.
Na dworze było bardzo biało od śniegu i muszę przyznać, że było pięknie. Lubię ten biały, zimny puch i nie miała bym nic przeciwko, gdyby padał cały czas.
Zaczęło się to na przerwie obiadowej, kiedy prawie wszyscy siedzieli na stołówce i jedli obiad. Na początku było to prawie niewyczuwalne trzęsienie ziemi, ale ja i moja przyjaciółka szybko zerwałyśmy się z miejsc. Przecież jesteśmy w Polsce! Trzęsienia ziemi nie są i nie były tutaj normalne, nie? A nauczyciele, jak gdyby nigdy nic, pili sobie swoją kawkę.
Po paru minutach trzęsienie zaczęło się robić poważniejsze, więc niektórzy uczniowie, w tym ja i Daria, schowali się pod stołami. Wiedziałam, że to nic nie da, ale nie powiedziałam tego na głos, żeby nikomu nie odbierać nadzieji na przeżycie.
Przez kilka chwil trząsło tak mocno, że aż pospadały lampy i kawałki sufitu, tak, że widać było ogromną chmurę radioaktywnego pyłu. Po chwili widać było takich z dziesięć, więc uczniowie i nauczyciele pobiegli za mną do piwnicy. Kiedyś odkryłam tam bunkier, do którego teraz zmierzamy. Pochwyciłam klucze wiszące obok drzwi i go otworzyłam. Kiedy wszyscy weszliśmy, ktoś zamknął drzwi, a ja usiadłam obok mojej przyjaciółki i tak oto piszę teraz w moim pamiętniku. Nikt nie wie co nas teraz czeka, i czy przeżyjemy. Wszyscy się boją, lecz panuje tu cisza. Nasłuchujemy kolejnych wybuchów..."

niedziela, 11 stycznia 2015

"Cisza końca"

Cisza. Żadnego szczekania psów.
Żadnego głosu kłócących się sąsiadów.
Słychać tylko słabe tykanie zegara
I świszczące powietrze.
Wśród tej ciszy wędruje dziewczynka.
W ręce trzyma poszarpanego misia,
A na sobie ma rozdartą sukienkę.
Rozgląda się po okolicy.
Żadnej żywej duszy.
Wszędzie widać tylko ruiny domów.
W powietrzu unosi się trujący dym.
Pod bosymi stomami chrzęszczą brudne kamienie
I popsute zabawki.
Dziewczynka idzie dalej nie zważając na trudy.
Kaszle coraz częściej, senność ją ogarnia.
Lecz ciągle idzie przed siebie.
Ucieka przed prawdziwym światem.
Ucieka od smutnej rzeczywistości jaką jest chaos.
Wie, że jej koniec jest bliski, lecz wciąż ucieka.
Jeszcze tylko kroków kilka przeszła,
Padła na kolana, zabawkę wypuściła.
Legła na boku i resztką sił sięgnęła po misia -
Pamiątkę po rodzicach.
Zamknęła oczy i się uśmiechnęła.
Już nie będzie samotna.
Już nie musi uciekać.

czwartek, 8 stycznia 2015

Strona nr 1

Zapraszam na stronę "Foto & citation". Będę ją co jakiś czas uaktualniała nowym zdjęciem i cytatem.
https://inna-planeta-87.blogspot.com/b/post-preview?token=lH_i1UoBAAA.5NXX6cP9BErd3KIjikmlwQ.lHRGXzbNIyrI1vwotVcQXw&postId=8704335848454563568&type=PAGE

Klub Zainteresowanych Magią #05

Sora biegła przed siebie. Nigdzie nie widziała swojego przyjaciela, lecz obok siebie wyczuwała jego obecność. Była świadoma, że jest on poza jej zasięgiem, ale nie martwiła się tym. Dalej biegła przed siebie i nagle... upadła.
.
.
.
Saiji prawie spadła z krzeseł, na których leżała, lecz Shinobi ją podtrzymała. Po chwili dziewczyna oprzytomniała i usiadła. Zapatrzyła się na stojącego przed nią Roeji'ego i zastanawiała się, czy mówić do niego Ciel, jak we wspomnieniach, czy może raczej Szefie, tak jak do tej pory. Ktoś potrząsnął ją za ramię. Zareagowała tylko podwójnym mrugnięciem i nadal patrzyła się na przyjaciela, który miał prawdziwie zatroskaną minę.
- Wow. Zachowuje się jeszcze dziwniej niż zwykle - powiedział Andou. Znowu ją szturchnął i tym razem odwróciła się do niego. - Nic ci nie jest?
- To zależy od tego jak brzmi twoja definicja słowa "nic".
- Nic jej nie jest.
- Co ci się stało, Takoji-chan? - zapytał Roeji, na którego cały czas patrzyła się dziewczyna. Przez chwilę nie reagowała chociaż chłopak patrzył się centralnie na nią. Nagle pokazała na siebie palcem i zapytała czy chodzi o nią. Honeri pokiwał głową i jeszcze raz zadał pytanie.
- Nic mi się nie stało, ale nazywam się Sora. Zapomniałeś, Ciel? Zapomniałeś jak mam na imię? - zapytała zrozpaczona dziewczyna.
Roeji podszedł do niej i położył ręce na jej ramionach. Na początku jej skóra go poparzyła, ale po chwili temperatura spadła do normalnej, a dziewczyna zamrugała i spojrzała się na jego twarz.
- Coś się stało, Szefie? - zapytała się go.
- Nie, Takoji-chan - odpowiedział. Powoli ściągnął dłonie z jej ramion, ale gdy to zrobił zabolały go, więc z powrotem ją złapał. - Pozwól, że poczekam aż ręce przestaną mnie boleć. Trochę mnie poparzyłaś.
- Przepraszam, Szefie - powiedziała nic niepojmująca Saiji.
- Powiedz, Saiji-chan... Czemu mówiłaś na Honeri-kuna Ciel? - zapytała Shinobi. Przed oczami zapytanej mignęła sylwetka przyjaciela całego skąpanego we własnej krwii. Jej oczy zaszły mgłą i po chwili przed sobą zobaczyła swoich rodziców i brata. Oni również nie żyli. Ich twarze były chorobliwie białe i leżeli w kałurzach krwii. Kiedy ręce Roeji'ego przestały go boleć odsunął się od dziewczyny, która w tym momencie złapała się za głowę i zaczęła krzyczeć. Na jej twarzy malowało się przerażenie i ból. Schyliła się do podłogi. Honeri, Inikori i Shiro do niej podeszli, a Andou stał z tyłu.
Po chwili Saiji przestała krzyczeć i upadła na podłogę. Przyjaciele stali bezradnie nie wiedząc, co zrobić. Wzrok dziewczyny był pusty tak samo jak jej wspomnienia sprzed chwili. Zamknęła oczy.
Po chwili nagle je otworzyła i się podniosła. Wszyscy się na nią patrzyli ze zdziwieniem. Spojrzała się na nich i zapytała:
- Coś się stało?
Nikt jej nie odpowiedział. Nie wiedzieli co robić.
- Przepraszam, ale muszę już wracać, bo spóźnię się na obiad. Do widzenia, Szefie.
Kiedy Saiji wyszła, wszyscy nadal milczeli. Właśnie byli świadkami przymusowej amnezji ich nigdy niewykazującej dużo uczuć przyjaciółki. Nikt nie wiedział, że to tylko początek dziwnych zdarzeń.