wtorek, 7 lipca 2015

Niecodzienne spotkanie po latach

W kącie stołówki stała niska dziewczyna. Mimo, że znajdowała się w środku nie swojego liceum, nikt nie zwracał na nią uwagi, tak jakby była niewidzialna. Pewnie tak było, ale ona nie zdawała sobie z tego sprawy.
Tkwiła tam tak sobie już kilka tygodni. W ogóle się nie ruszała z miejsca, a nawet nie drgnęła. Tylko jej twarz z każdą godziną miała smutniejszy wyraz.
Pewnego razu jej osoba zwróciła uwagę Johna Goldhope'a. Był on wesołym siedemnastolatkiem, który czasem zachowywał się jak uczeń podstawówki. W swojej szkole znany był z tego, że wierzy w duchy i tym podobne, więc, kiedy się zorientował, że niska nieznajoma była niedostrzegana przez innych, postanowił się z nią zaprzyjaźnić.
- Kim jesteś? - szepnął do niej któregoś razu, gdy szedł do pustego stolika. Dziewczyna drgnęła, zaskoczona i na niego spojrzała. Kiedy upewniła się, że mówił do niej, w jej oczach ukazały się łzy. Całe mnóstwo łez, które spływały z jej policzków tylko po to, żeby po opuszczeniu twarzy zniknęły w powietrzu, wraz z lekkim rozbłyskiem światła.
- Ja... ja... Dziękuję...! - wykrzyknęła wieszając się na jego szyi. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
- Ech...? Za co?? - zapytał zaskoczony jej dotykiem. Był pewny, że duchy są niematerialne, a tu proszę... - Chodźmy stąd - dodał szeptem. Jego rozmowa z dziewczyną-duchem(?) była postrzegana przez osoby trzecie za gadanie samemu do siebie.
- O...Okej... - zgodziła się, zdając sobie nagle sprawę z tego, że inni jej nie widzą.
Weszli na dach, bo John był pewny, że nikogo tam nie zastaną, więc nie zostanie wzięty za jeszcze większego dziwoląga niż którym był wcześniej. Dziewczyna szła bardzo niepewnie, jakby nie robiła tego od bardzo dawna, więc chłopak, odłożywszy uprzednio swoją tackę z jedzeniem, wziął ją na ręce.
Usiedli na podłodze, opierając się plecami do barierki. John czekał, aż jego nowa znajoma zdecyduje się coś powiedzieć, jednocześnie obserwując stado nadmorskich ptaków zmierzających w kierunku zbiornika wodnego, przy którym zostaną nakarmione przez turystów.
- Dziękuję... - dziewczyna powiedziała jedynie to i nie wyglądało na to, żeby zamierzała dodać coś więcej.
- Ale za co mi dziękujesz?
- Za to, że mnie zobaczyłeś. I za to, że mogłam cię znowu spotkać... Dziękuję.
- ... - John wyglądał na zbitego z tropu. - To my się znamy...?
Na jego pytanie odpowiedziało mu tylko kiwnięcie głową.
- A teraz żegnaj, Johnie Goldhope... Czekam na ciebie - po tych słowach dziewczyna wstała i, uśmiechając się, zniknęła w chmurze lekko świecącego pyłku.
Zniknęła... - pomyślał chłopak. Zaraz, zaraz... Czy kiedyś już jej nie widziałem?...
~<>~
Następnego dnia John poszedł do szpitala. Kiedy znalazł się w środku, podszedł do recepcjonistki i zapytał:
- W której sali leży Lena Curtis?
- W sali numer 202 na drugim piętrze... - odpowiedziała zapytana kobieta. Nie zdążyła dodać nic więcej, bo chłopak już pobiegł w stronę schodów. Machnęła za nim ręką i z powrotem wzięła się za segregowanie papierów
~<>~
- Lena?!? - to było pierwsze słowo wypowiedziane do dawno niewidzianej przyjaciółki z dzieciństwa. Wbiegł do jej pokoju tak szybko, że ta aż podskoczyła na łóżku.
- John? Ja nadal śpię? - dziewczyna wyglądała na zdziwioną, ale i też szczęśliwą. Po chwili zmarszczyła czoło. - Pewnie to sen, tak jak wczoraj...
- Nie, to nie sen, Leno! Wczoraj też nie było snem. Widziałem cię! Rozmawialiśmy też ze sobą!...
- N... na prawdę? Ach! Cieszę się, że ciebie widzę! Jak dawno się nie widzieliśmy!
- No! Z dziesięć lat, chyba... Tęskniłem za tobą... - dodał tak cicho, że dziewczyna go nie usłyszała. Przynajmniej tak mu się wydawało...
- Powtórz - poprosiła go szeroko się uśmiechając. John się zarumienił.
- Nie, bo usłyszałaś.
- Powtórz, proszę!
- Tęskniłem za tobą - powtórzył trochę głośniej.
- Ja za tobą też - dodała dziewczyna, znowu się uśmiechając. - Nie zostawiaj mnie już więcej, okej? Nawet nie mogłam się z tobą wtedy pożegnać...
- Przepraszam. Ale to nie moja wina, mój tata z dnia na dzień powiedział, że się wyprowadzamy i nawet nie mogłem się z tobą spotkać...
- Oj, nie tłumacz się już i przytul mnie w końcu, tak jak zawsze!
John podszedł do swojej przyjaciółki i wziął ją w ramiona, a ona wyszeptała mu wtedy do ucha:
- Kocham cię, wiesz? Zawsze cię kochałam...
- Wiem. Ja ciebie też...