piątek, 20 listopada 2015

"Tymczasowy klon Kaitou Kida", czyli dounjinshi "Meitantei Conan" oraz "Magic Kaito 1412" - Część II

~~<Kaito>~~
- A więc tak to wygląda, staruszku - powiedziałem, liżąc moje ulubione czekoladowe lody.
- Spotkałeś na ulicy swojego klona, młody mistrzu? - staruszek wyglądał na zdziwionego.
- Mhm. Ale mam farta, co nie? - chwila ciszy. - Ja ci mówię, staruszku, ta Aoko coś podejrzewa. Ten wyjazd jej i Kudo, i jednoczesny skok Kida, powinny raz na zawsze wybić jej to z głowy. Da mi w końcu święty spokój i przestanie zawracać mi głowę przed każdym występem.
- Ale, młody mistrzu, jesteś pewien, że wszystko będzie dobrze?
- Mówimy tu o wielkim detektywie ze wschodu! Co ma pójść nie tak?
- Właśnie o tym mówię, młody mistrzu. Czy twoja tożsamość nie zostanie przez niego odkryta?
- Spokojnie, spokojnie. Wszystko będzie okej i nic się nie wyda.
- Masz rację, młody mistrzu...
Jii dalej wycierał te swoje kieliszki, a ja właśnie zjadałem wafla, którego popijałem kawą. Spojrzałem na zegarek. Jeszcze godzina i dwadzieścia pięć minut do 19.00. Trzeba już zaczynać przygotowania.
- Pokaż, co tam masz na dzisiaj, staruszku.
~~<Shinich>~~
Zgodziłem się na prośbę Kuroby, bo przecież nie miałem żadnych planów na dzisiaj. Zgadzam się z nim, że wyglądamy podobnie. Nawet mamy podobne głosy. Tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju. Ten chłopak najpewniej jest magikiem, czy kimś takim, więc co zrobię, gdy ta cała Nakamori poprosi mnie, żebym pokazał jej jakąś sztuczkę? Jeszcze nie wiem, ale gdyby tak się stało, będę musiał szybko coś wymyślić.
Za dwadzieścia pięć siódma. Upewniłem się, że mam wszystko, po czym ruszyłem pod wskazany mi adres. Dotarłem na miejsce po piętnastu minutach, więc nie mając nic do roboty, od razu zadzwoniłem do drzwi.
- Już idę! - odezwał się po chwili kobiecy głos. Gdzieś już go słyszałem... Drzwi się otworzyły.
- O! Kaito - dziewczyna wyglądała na zaskoczoną. Miała brązowe włosy sięgające do łopatek i niebieskie oczy. Wyglądała jak... Ran? Ale to nie może być ona. Więc to...
- Yo, Aoko! - powiedziałem, starając się brzmieć jak Kuroba. Chyba mi się to udało, bo dziewczyna nie wyglądała, jakby nabrała podejrzeń.
- Coś wcześnie jesteś, Kaito. Mieszkasz bardzo blisko, więc zawsze, gdy zapraszałam cię do siebie byłeś albo na styk, albo się spóźniałeś... - zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów, więc przez chwilę nie wiedziałem, gdzie podziać oczy. - Aleś się wystroił! Nie wiedziałam, że weźmiesz to na aż tak poważnie.
- T-tak sądzisz? - zapytałem, drapiąc się po głowie i uśmiechając krzywo. Nie mogłem powiedzieć, że się wystroiłem, jak to określiła. Ubrałem, jak zwykle, białą koszulę, spodnie garniturowe i marynarkę tego samego, niebieskiego koloru. Był to mój "strój wyjściowy". Najwyraźniej Kuroba nie bierze na poważnie wyjść z Nakamori, oznacza to, że z nią nie chodzi. Gdyby było inaczej, raczej nie prosiłby mnie, bym zajął jego miejsce. Ze sposobu, w jaki Nakamori się do mnie odezwała i z tego, co powiedziała, mogę wywnioskować, że znają się od dawna. Najprawdopodobniej są przyjaciółmi z dzieciństwa.
- Co tak stoisz, jakbyś był tu pierwszy raz? Wchodź do środka! Nie jadłeś obiadu, co nie? Jesteś głodny?
- Nie, nie - zaprzeczyłem. - Zjadłem coś w domu. Dzięki za propozycję.
Wszedłem do środka, ściągnąłem buty i ruszyłem do kuchni, kierując się ledwie wyczuwalnym zapachem jedzenia. Zobaczyłem na stole pusty talerz i niedopitą herbatę. Nakamori szybko złapała talerz i włożyła go do zlewu.
- A może chcesz się czegoś napić?
- Nie, dzięki - odpowiedziałem i usiadłem przy stole. Dziewczyna podniosła kubek i jednym łykiem wypiła jego zawartość, po czym odłożyła go do zlewu i zaczęła zmywać naczynia. Patrzyłem się na nią w milczeniu. Po chwili skończyła i odwróciła się do mnie, z wypiekami na twarzy.
- Pójdę się przebrać, zaraz wrócę. Jak chcesz, to weź sobie coś z lodówki.
Pokiwałem głową i podążyłem wzrokiem za jej sylwetką, która po chwili zniknęła w korytarzu. Z chęcią rozejrzałbym się po domu, ale powstrzymałem swoją ciekawość i grzecznie czekałem aż Nakamori wróci.
Stało się to dokładnie po trzech minutach. Ubrała się w ładną, białą sukienkę i błękitne bolerko. Przed chwilą nałożyła jeszcze jasny kapelusz z dość szerokim rondem i stanęła przede mną, pytając się, jak wygląda.
- Bardzo ładnie - odpowiedziałem, uśmiechając się. Twarz Nakamori w jednej chwili pokryła się rumieńcem. Szybkim krokiem ruszyła do drzwi, chcąc ukryć zmieszanie. Poszedłem za nią.
- No to idziemy! Cel: stacja kolejowa! - powiedziała, trochę za głośno, gdy przekręciła klucz w drzwiach.
Uśmiechnąłem się. Oczywistym jest, że ona bardzo lubi Kurobę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz