sobota, 26 września 2015

Mój przyjaciel DUCH #05

- Jak to: uszkodzoną nogę? - zapytała z niedowierzaniem.
- Ano tak jak słyszysz. Twoja lewa noga została zgnieciona przez fotel kierowcy. Gdyby drugi ja tam nie był, nie żyłabyś. Tak jakby cię uratowałem, ale za to masz uszkodzoną nogę i, najprawdopodobniej nie będziesz już mogła biegać ani szybko chodzić.
- ... Zaraz, zaraz... Drugi ty? Tak jakby mnie uratowałeś?? Co to ma znaczyć?
Filip westchnął, po czym odpowiedział:
- No bo... to byłem ja, ale jednak nie ja... - Weronika spojrzała na niego jak na wariata, więc walnął prosto z mostu - Mam rozdwojenie jaźni, dotarło? - Dziewczyna miała jeszcze głupszą minę niż chwilę temu. - Nie wierzysz mi? Nie zauważyłaś, że ja z teraz różnię się od tego mnie w twojej głowie, którego spotkałaś podczas śpiączki? - kiwnięcie głową. - No właśnie. To nie byłem ten "ja". "Ja" z teraz w nosie miałem, czy będziesz spać przez resztę życia, ale tamten, gdy tylko się ujawnił, od razu pobiegł ci na ratunek. Kapewu?
Powtórne kiwnięcie głową. Po chwili Weronika się otrząsnęła i spojrzała się na niego z wyrzutem.
- "W nosie miałem, czy będziesz spać przez resztę życia"? Chyba cię nie lubię.
Chłopak złapał się za pierś, jakby uderzyła w niego strzała.
- I z wzajemnością. Z chęcią bym sobie teraz poszedł, ale niepisany "Niczyj kodeks" nakazuje pomagać osobie, która nadała ci imię.
- "Niczyj kodeks"? Czym ty jesteś?
- Nie czym, tylko kim, jak już. Jestem Nikim.

wtorek, 22 września 2015

Mój przyjaciel DUCH #04

- Filipie? Filip! - kiedy została sama w pokoju, Weronika przypomniała sobie o chłopaku, który pomógł jej się wydostać ze śpiączki. Przez chwilę wołała jego imię, lecz w końcu dała sobie z tym spokój, myśląc, że był wytworem jej wyobraźni. - Musiałam go sobie wymyślić - powiedziała, wzdychając. Zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła, krzyknęła ze strachu, widząc przed sobą białą czuprynę i wpatrujący się w nią fiołkowy wzrok.
- Nie wymyśliłaś mnie sobie i, prawdopodobnie, możesz mnie widzieć także w realu. Chyba, że nadal jesteś nieprzytomna i po prostu znowu ingeruję w twoją podświadomość. Chociaż nie sądzę, żebym to robił... Hmmm... Czemu mnie widzisz? - spytał chłopak po chwili.
- A-a skąd mam wiedzieć? Raczej... Czemu unosisz się w powietrzu?!?
- Zastanawiające, prawda? Ja sam tego nie wiem. Po prostu pomyślałem o tym i się unoszę. A także mogę zrobić tak - chłopak podleciał pod sufit i na nim stanął. - I tak - tym razem przeszedł przez ścianę. - Jest to dla mnie naturalne, tak jak oddychanie dla ciebie. Po jakimś czasie nawet o tym nie myślę i po prostu sobie latam zamiast stać lub chodzić. No, ale mniejsza z tym. Nie czujesz, że masz uszkodzoną nogę?

Poprzedni rozdział.

Mój przyjaciel DUCH #03

W kącie pokoju stał chłopak. Miał on białe włosy i fiołkowe oczy. Ubrany był w pognieciony czerwony T-shirt i jasne jeansy, a na nogach miał ciemne trampki. Po chwili uniósł się w powietrzu tak, jakby nie obowiązywały go prawa fizyki. Patrzył się na dopiero co wybudzoną ze śpiączki dziewczynę. To ona mu nadała od tak dawna wyczekiwane imię. Teraz w końcu może zdziałać coś więcej; wraz z imieniem powróciła jego moc, którą dostał dawno temu, a nie mogła być używana z powodu jego braku. Będzie mógł chociaż przez chwilę znowu pobyć człowiekiem...

Poprzedni rozdział.
Następny rozdział.

Mój przyjaciel DUCH #02

Z gardła dotychczas śpiącej dziewczyny wydobył się chrapliwy głos szepczący czyjeś imię, a potem jej oczy się otworzyły. Rudowłosa, siedząca na krześle kobieta drgnęła i obejrzała się na dziewczynę.
- Weronika...? Nie śpisz?
- Nie... śpię...? ...spałam...?
- Weroniko! Weroniko! - krzyk pełen wzruszenia i radości wyrwał się z gardła młodej kobiety, która pod wpływem impulsu przyskoczyła do łóżka i przytuliła się do dziewczynki. - Tak się cieszę, że się obudziłaś!
- Ja... Ile spałam...?
- ...pół roku... Ale teraz się obudziłaś. Nie ma co się martwić. Na pewno wszystko będzie dobrze.
Do pokoju weszła pielęgniarka, a za nią lekarz. Na widok przytomnej Weroniki westchnął z ulgą i powiedział do Laury:
- Widzi pani? Mówiłem, że niedługo się wybudzi. A teraz muszę ją zbadać. Proszę się odsunąć.

Poprzedni rozdział.
Następny rozdział.

poniedziałek, 21 września 2015

"Gwiazdy"

Ciemność.
Światełko
W oddali błyska.
Gaśnie.
Znów wszystko
Ciemność przenika.
I znów się pojawia,
By zniknąć po chwili.
Wnet jasnych punktów
Bez liku przybywa.
Cztery, pięć, osiem,
Nie sposób ich zliczyć.
Rozjaśniają ciemną kopułę,
Sprawiają, że marzenia
Prawdą się stają.
Spadają,
By znów się pojawić.
Przybywa ich więcej i więcej,
Mrugają, rozbłyskają,
Nieme koncerty grają,
Lecz nagle
Wszystkie znikają.
Ciemność także odeszła.
Wszystko światło ogarnia.
Na kopule pojawia się
Punkt jaśniejszy
Niż wszystkie wcześniejsze.
Nie mruga, nie błyska
Tylko powoli się przesuwa
W stronę wyjścia,
By przygotować scenę
Dla kolejnych światełek.

sobota, 19 września 2015

Pusty pokój

"Kiedy patrzysz w dal, widzisz małe obiekty, które w rzeczywistości są niewyobrażalnie wielkie. Tak samo, gdy myślisz o przyszłości, widzisz zalążki marzeń, które po latach stają się prawdą."
Te słowa ciągle rozbrzmiewały w pustym pokoju. Ciągle i ciągle, wydawać by się mogło, że w nieskończoność. Lecz po jakimś czasie słychać było też cichy szept, który z każdym dniem rozbrzmiewał coraz ciszej:
"Patrzę w dal i nic nie widzę. Myślę o przyszłości i czuję pustkę."
Każdy, kto przechodził obok tego pokoju, słysząc cienki głosik mówiący te dwa zdania, odczuwał wielki smutek. Był to bowiem głos dziecka, które zmarło rok temu. Właśnie tam, w tym pokoju.
~~<>~~
Była to drobna, dziewięcioletnia dziewczynka, cierpiąca na nieuleczalną chorobę. Kiedy jeszcze miała babcię, siadała jej na kolanach, patrzyła razem z nią przez okno i słuchała, jak mówi, że małe obiekty, które widzi w oddali, tak naprawdę są dużo większe. Słuchała babcinych opowiadań przedstawiających świat poza jej pokojem i wyobrażała sobie siebie samą chodzącą po kwiecistej łące, bądź moczącej stopy w morskiej wodzie. Kiedy mówiła o tym babci, zawsze potem słyszała, żeby nie rezygnowała ze swoich marzeń i z nadzieją patrzyła w przyszłość, bo kiedyś na pewno jej marzenia staną się prawdą.
Dziewczynka zachowała te słowa głęboko w swoim sercu i zawsze po wyjściu jej babci je powtarzała, jak życiową wskazówkę. Lecz pewnego dnia, babcia do niej nie przyszła. Dziewczynka myślała, że nie mogła po prostu przyjść w tym dniu i że jutro znowu ją odwiedzi. Myliła się. Mijały dni i tygodnie, a ona nadal siedziała samotnie w pokoju, czekając na odwiedziny ukochanej babci. W końcu do jej drzwi, ktoś zapukał i po chwili wszedł do środka. Miał minę pełną współczucia. Oznajmił dziewczynce, że jej babcia nie żyje i wręczył jej list. Siedmiolatka wyglądała, jakby straciła wszelką chęć do życia; jej wzrok był pusty, a oddech znikomy. Przez kilka dni nie chciała nic jeść, aż w końcu otworzyła list od babci.
~~<>~~
"Kiedy patrzysz w dal, widzisz małe obiekty, które w rzeczywistości są niewyobrażalnie wielkie. Tak samo, gdy myślisz o przyszłości, widzisz zalążki marzeń, które po latach stają się prawdą. Szczery śmiech jest najlepszym lekarstwem na złe samopoczucie. Zapamiętaj te słowa, kochanie. Nie rezygnuj ze swoich marzeń. Mimo, że już mnie z tobą nie będzie, proszę, uśmiechaj i śmiej się dla mnie. I nie płacz już więcej."
Po twarzy dziewczynki spłynęły ostatnie dwie łzy, wprost na babcine pismo.
- Dobrze, babciu - wyszeptała drżącym głosem, po czym zmusiła swoje usta do uśmiechu.
~~<>~~
Przez dwa lata po śmierci babci, dziewczynka próbowała żyć tak, jak została przez nią nauczona. Codziennie patrzyła w okno i wyobrażała sobie siebie samą w zdrowym, starszym ciele radzącą sobie w różnych dorosłych sprawach, takich jak chodzenie do pracy, gotowanie obiadu i wychowywanie dzieci. Wyobrażała też sobie inny świat, w którym jej rodzice byli przy niej i wspierali ją w codziennym życiu. Świat, w którym nie była samotna. Była nadal chora, ale nie samotna i smutna.
~~<>~~
Dokładnie dwadzieścia jeden miesięcy po śmierci jej babci, stan dziewczynki diametralnie się zmienił. Nie mogła się nawet przechodzić po swoim pokoju, więc jacyś ludzie przestawili jej łóżko pod okno, żeby mogła przez nie wyglądać. Codziennie dostawała posiłki, ale za namową gospodyni zjadała co najwyżej kilka łyżek zupy, bądź pół bułki. Doktor powiedział, że powinien założyć jej kroplówkę, lecz ona się nie zgadzała, mówiąc, że to i tak już jej nie pomoże, bo, w najlepszym wypadku, zostało jej tylko kilka tygodni życia.
Z każdym dniem marzenia dziewczynki blakły, tak samo jak wspomnienia o rodzicach, którzy ją dawno temu zostawili. Przestała wyobrażać sobie swoją przyszłość, tłumacząc tym, że to i tak nie ma już sensu. Przestała patrzeć w okno, bo już nic nie mogła za nim dostrzec. Otaczały ją tylko pustka i smutek, a także cisza, chociaż w całym domu było głośno. Przestała także przyjmować posiłki, bo i tak nic nie chciała jeść.
Dziewczynka cichutko powtórzyła słowa babci, po czym powiedziała:
- Patrzę w dal i nic nie widzę. Myślę o przyszłości i czuję pustkę. Chcę się uśmiechać, lecz już nie potrafię... Przepraszam babciu - te słowa pochłonęły jej pozostałą energię i dziewczynka odeszła.
~~<>~~
Mimo, że dziewczynka odeszła już rok temu, nadal można zobaczyć jej cień siedzący na łóżku, który patrzył przez okno w dal. Kiedy wytężyło się słuch można było usłyszeć jej cichy szept: "Patrzę w dal i nic nie widzę. Myślę o przyszłości i czuję pustkę." Brzmiał on coraz ciszej i ciszej, aż w końcu zupełnie przestał być słyszalny. Wtedy w pokoju rozbłysło jasne światło, w którym zamigotała sylwetka babci dziewczynki. Cień na łóżku powoli odwrócił się od okna i gdy zobaczył wyczekiwaną osobę, na bladych ustach pojawił się najjaśniejszy, jak tylko mógł, uśmiech.
- Babciu! - ten wypełniony miłością i radością krzyk rozniósł się po domu, po czym obydwa cienie zniknęły obejmując się wzajemnie.
~~<>~~
Do pokoju wbiegła gospodyni. Usłyszała radosny głos, którego nie słyszała od trzech lat, lecz nikogo nie zobaczyła w pokoju, nawet małego cienia siedzącego na łóżku. Kiedy chciała wyjść, kątem oka zobaczyła dwie obejmujące się sylwetki, większą i mniejszą, i rozpoznała w nich dziewczynkę i jej babcię, lecz gdy ponownie się odwróciła znowu nic nie zobaczyła.
~~<>~~
Pomimo, że pokój pozostał już pusty, od czasu do czasu można usłyszeć radosny śmiech małej dziewczynki, który sprawiał, że wszyscy stawali się bardziej radośni.
Nawet upływ czasu nie pozwalał zapomnieć o małej mieszkańce pustego pokoju, a ilekroć ktoś o niej myślał, widział przed oczami jej uśmiechniętą twarzyczkę.
"Wyglądała jak aniołek..."

wtorek, 1 września 2015

Witaj szkoło!

Były wakacje i...
...KONIEC WAKACJI!!!





Życzę w związku z tym powodzenia w nauce dla wszystkich uczniów i studentów (chociaż nawet nie wiem ile trwają ich wakacje i kiedy się kończą...)





















I na koniec tego posta optymistyczny tekst króla Juliana -->