sobota, 28 maja 2016

Nowe życie #01

Matemon szedł po czymś, co ludzie nazywają "ulicą". Była to płaska, czarna powierzchnia z podłużnym, białym paskiem po środku. Z jednej strony ulicy znajdowała się stroma, skalna ściana z porastającymi gdzie nie gdzie górskimi roślinami, a z drugiej strony ziała głęboka przepaść. Od tej przepaści ulicę oddzielała jedynie dosyć niska, metalowa barierka.
Po jakimś czasie chodzenia wzdłuż barierki, Matemon zobaczył, że w pewnym miejscu się ona urywa, by powrócić kilka metrów dalej. Kiedy podszedł bliżej, stwierdził, że musiało w nią coś bardzo mocno uderzyć, po czym spaść do przepaści. Jakby na potwierdzenie jego myśli, zauważył w dole nieśmiałe połyskiwanie oraz dym pochodzące z tego samego miejsca. Zleciał tam, by zobaczyć, co spowodowało zerwanie barierki.
Przepaść miała około 32 metry głębokości i prawie cała była porośnięta drzewami, w większości iglastymi. Kilka tych drzew zostało złamanych przez obiekt, którego szukał Matemon. Był on mocno zniekształconym motorem. Obok motoru leżało ciało chłopaka, na oko siedemnastoletniego. Jego kończyny były powykręcane w, niespotykane u ludzi, strony, kark złamany, a całe ciało pokryte było czymś w rodzaju zaschniętej, czerwono-brunatnej farby.
Gdy Matemon tak patrzył na to pozbawione życia, nieruchome, połamane ciało poczuł smutek. Było to dla niego wielką nowością, gdyż dotychczas nigdy tak się nie czuł, nawet wtedy, kiedy opuścił swój dom i swoją "rodzinę". Nagle zapragnął sprawić, by to słabe, ludzkie ciało znowu odżyło, poruszyło się, nabrało barw, mówiło. Wiedział jak to zrobić. W młodości często przejmował ciała martwych stworzeń, więc i teraz mógł tego dokonać. Wtedy będzie mógł zasmakować ludzkiego życia. Może w końcu poczuje to coś, co sprawi, że przestanie być pusty i jego bezsensowna egzystencja w końcu przestanie taka być.
Matemon przyjął astralną postać, po czym wypełnił ciało pozbawione duszy, sam się nią stając. Powoli, z trudem otworzył zastygłe dotychczas oczy. Wtedy jego umysł zalały wszystkie wspomnienia siedemnastoletniego Johna Taylera. Zobaczył całe jego życie, począwszy od narodzin, a skończywszy na ucieczce z domu i wypadku. Było one pełne smutku i samotności, zwłaszcza pod koniec. Wraz ze wspomnieniami, Matemon zobaczył i zapamiętał całą wiedzę Johna, a także jego charakter i umiejętności. Potrafiłby teraz pisać i mówić po angielsku, francusku i niemiecku, a także trochę po japońsku. Lecz na nic zdaje to się komuś, kto przed chwilą był trupem i nadal leży tak jak leżał w chwili zgonu, więc Matemon poruszył swoim nowym ciałem. Najpierw wyprostował i uleczył wszystkie kości w swoich rękach, potem nogach. Następnie się podniósł i tak długo poruszał rękami głowę, aż wszystkie kręgi szyjne wskoczyły na swoje miejsce i się uleczyły. Potem nadszedł czas na uleczenie reszty kości. Kiedy proces ten się zakończył, Matemon/John poszedł w kierunku jeziora. Wymył się w nim, oczyszczając z własnej krwi, zasklepił niezliczoną ilość ran i dopiero potem poszedł szukać jakiegoś miasta. W końcu musiał jakoś wrócić do "swojego" domu, by rozpocząć nowe życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz