wtorek, 17 listopada 2015

"Tymczasowy klon Kaitou Kida", czyli dounjinshi "Meitantei Conan" oraz "Magic Kaito 1412" - Część I

~~<Kaito>~~
- Dzisiejszy skok zapowiada się na bardzo łatwy - powiedziałem do siebie, uśmiechając się. Siedziałem właśnie w swojej ławce, przeglądając wiadomości na tablecie. - Ciekawe, co na dzisiaj przygotował dla mnie inspektor Nakamori... - zaśmiałem się. Ktoś mocno klepnął mnie w ramię. - Aaa! - krzyknąłem. Tablet prawie wyleciał mi z rąk. Obejrzałem się za siebie. - A, to tylko ty, Aoko.
- Jak to "tylko ja"? - moja przyjaciółka wyglądała na oburzoną. - Zapomniałeś o naszej obietnicy odnośnie dzisiaj?
- Jakiej obietnicy? - zapytałem, szczerze zdziwiony. Obietnica? Dzisiaj? Przecież na dzisiaj zaplanowałem swój skok. Nawet wysłałem notkę odpowiednio wcześniej.
- Ech... Same z tobą problemy... Przecież umawialiśmy się w poniedziałek, że pojedziemy dziś do Fukuoki!
- Do Fukuoki? Przecież to bardzo daleko! - na pewno nie obiecywałem wyjazdu na drugi koniec kraju w dniu, w którym wysłałem notkę o następnym skoku Kaitou Kida, który odbędzie się dzisiaj. Jeśli tak by było, zaplanowałbym ten dzień odpowiednio wcześniej. - Nie pomyliło ci się coś, Aoko? Musiało chodzić o jutro.
- Nie, to na pewno było dzisiaj. Mieliśmy się spotkać o 19.00 pod moim domem.
19.00. Godzina, którą podałem w notce. Ta dziewczyna musiała to wszystko zmyślić. Pewnie jeszcze do końca nie wyzbyła się podejrzeń odnośnie mojej osoby. Po tamtej randce powinna przestać sądzić, że jestem Kaitou Kidem, ale najwidoczniej nadal mi nie wierzy. I słusznie, przecież domyśla się prawdy. Tylko pogratulować jej spostrzegawczości. Ale biada mi, jeśli moja druga tożsamość zostanie odkryta. Coś się wymyśli. Pamiętaj o pokerowej twarzy.
- Okej... - chyba trochę za długo przeciągnąłem "e", bo zaczęła się na mnie dziwnie patrzeć. - Widzimy się później! Na razie! - powiedziałem, po czym otworzyłem okno i przez nie wyskoczyłem.
- Kaito! Lekcje jeszcze się nie skończyły! - krzyknęła.
- Wymyśl coś, Aoko! Muszę coś załatwić! - odkrzyknąłem i pobiegłem przed siebie, zostawiając wkurzoną Aoko, patrzącą na mnie z okna sali lekcyjnej. Musiałem skontaktować się za staruszkiem i powiadomić go o nieprzewidzianym problemie.
Biegnąc po chodniku, prawie wpadłem na zamyślonego chłopaka. Najprawdopodobniej chodził do liceum i wyglądał trochę podobnie do mnie. Zatrzymałem się dokładnie kilka centymetrów od niego, a on nawet na mnie nie spojrzał i poszedł dalej. Wtem wpadłem na pewien pomysł i w te pędy przystąpiłem do jego realizacji.
- Hej! - zawołałem do niego. Odwrócił się i podniósł głowę. Rzeczywiście był do mnie podobny. Idealnie nadawał się do mojego planu. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Do mnie mówisz? - zapytał się wskazując na siebie. O kurcze! Nawet głos ma podobny! O co w tym chodzi? Pokiwałem głową.
- Słuchaj - zacząłem, podchodząc do niego. Jest taka sprawa... Mógłbyś mi pomóc?
- Zależy o co chodzi - odpowiedział. Zatrzymałem się kilka kroków przed nim z rękami w kieszeniach.
- Koleżanka mi wmawia, że obiecałem jej wycieczkę do Fukuoki dzisiaj o 19.00. Tyle, że ja o tej godzinie mam niecierpiącą zwłoki sprawę i po prostu nie mogę jej odwołać. Mógłbyś pójść za mnie?
Chłopak wyglądał na bardzo zdziwionego i podejrzliwego. Przez chwilę się zastanawiał, po czym uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Okej. A można wiedzieć, co takiego ważnego masz do roboty?
- Obiecałem takiemu jednemu inspektorowi, że pomogę mu w przygotowaniu wszystkiego do złapania Kaitou Kida, więc nie mogę tak po prostu powiedzieć, że jednak nie mogę przyjść.
- A nie mógłbyś powiedzieć tej dziewczynie, że jesteś zajęty?
- I tak by mnie ni posłuchała... A tak w ogóle, to jestem Kuroba Kaito - przedstawiłem się, wyciągając przed siebie rękę.
- Kudo Shinichi - odparł, ściskając moją dłoń. - A jak nazywa się ta twoja koleżanka?
- Nakamori Aoko. Córka inspektora Nakamori Ginzo. Mieliśmy się spotkać dziś o 19.00 pod jej domem. Tu masz adres - poruszyłem palcami lewej ręki. W małym obłoczku różowego dymu pojawiła się karteczka z, wspomnianym wcześniej, adresem. Podałem ją mojemu tymczasowemu klonowi. - Nie musisz robić nic specjalnego. Raczej się nie kapnie, że nie jesteś mną, więc bez obaw - poklepałem go po ramieniu, po czym odszedłem, machając mu uniesioną w górę dłonią. Usłyszałem syk, więc odwróciłem głowę do tyłu. Kudo trzymał pieniądze, które przed chwilą "magicznie pojawiły się" na jego poklepanym przeze mnie ramieniu. Jak ja lubię takie sztuczki! Zaśmiałem się pod nosem. - Te pieniądze powinny pokryć wszystkie koszty. Jeśli zabraknie albo co to zadzwoń do mnie. Masz mój numer na kartce w kieszeni.
Chłopak wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął z niej karteczkę, o której przed chwilą mówiłem. Patrzył się na nią z nieokreślonym wyrazem twarzy. Po chwili schował ją z powrotem wraz z pieniędzmi, powiedział "cześć" w moją stronę i poszedł, myśląc nad czymś.
Na pewno się nie wyda. Przecież to ten super licealny detektyw ze wschodu! Jest piekielnie mądry i chytry. Uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę salonu bilardowego "Pod błękitną papugą".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz