poniedziałek, 8 grudnia 2014

Za Lustrem #5

Posiadłość była lustrzanym, powiększonym odbiciem domu Mei, więc dziewczyna miała drobne problemy w poruszaniu się po niej. Ściany, białe w jej domu, tutaj były niebieskie, a na suficie znajdowały się piękne freski. Po obu stronach dziewczyny wisiały dwumetrowe obrazy przedstawiające, jak się domyślała, jej przodków.
Nagle na końcu korytarza pojawił się jakiś mężczyzna w odświętnym ubraniu. Dziewczyna szybko skręciła za róg, ale została zauważona.
- Mei? Chodź no do taty! - powiedział.
Przynajmniej nie muszę się go pytać kim jest. Znowu coś by się stało nie tak.
- Dobrze - odpowiedziała i się pokazała. Tata drugiej Mei przywołał ją dłonią. Podeszła do niego.
- Wiem, że zawsze nas ignorowałaś, ale powinnaś w końcu to zmienić. Przecież jestem twoim tatą, a nie nieznajomym.
Czyli tamta Mei ignorowała nawet swoich rodziców. Cenna wskazówka.
Kiwnęła głową.
- No, dobrze. Skoro się rozumiemy to się przebierz i chodź na kolację.
Mężczyzna poszedł, a ona jeszcze przez chwilę stała. Potem pobiegła poszukać narzeczonego Mei z tego świata.
Zobaczyła skrawek jego ubrania.
- Filipie! - krzyknęła skręcając za róg.
Chłopak się odwrócił. Nie miał orzechowych oczu Filipa. Jego jedno oko było brązowe, a drugie złote. Oprócz tego wyglądał jak Filip i nawet miał podobne ubranie.
Odwrócił się i powiedział:
- Chyba mnie pani z kimś pomyliła. Mam na imię Edgar.


Poprzedni rozdział
Następny rozdział

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz